niedziela, 11 września 2016

ROZDZIAŁ 107

Z perspektywy Mileny :

Z jednej strony byłam na Michała bardzo zła, ale z 2 to było takie urocze, że był o mnie zazdrosny. To znaczy, że mu na mnie zależy, a jeszcze niedawno miałam przecież co do tego ogromne wątpliwości. Ale miałam nadzieję, że wszystko, co najgorsze mamy już za sobą. Wróciliśmy wspólnie do domu, a Michał zaczął szykować coś do jedzenia, więc ja usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor w poszukiwaniu czegoś ciekawego, niestety nic mnie nie zaciekawiło. Po chwili zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i zauważyłam, że numer nieznany. Zwykle takich połączeń nie odbieram, ale tym razem nie wiem czemu nacisnęłam zieloną słuchawkę :

- Tak słucham ?
- O, całe szczęście, że odebrałaś. Milena, prawda ?
- Tak, a mogę wiedzieć z kim rozmawiam ?
- No tak, wybacz, nie przedstawiłem się. Arek z tej strony, spotkaliśmy się dzisiaj, pamiętasz ?
- Oczywiście, że pamiętam, wpadłam na pana.
- Po pierwsze nie Ty na mnie wpadłaś, tylko ja na Ciebie, a po drugie - pan ? Serio ? Mamy tyle samo lat, co nie ?
- Tak, słuszna uwaga. A w ogóle to skąd masz mój numer ?
- Nie było trudno go zdobyć mając takie kontakty jak ja i wiedząc, że jesteś związana z siatkarzem, plus znałem Twoje imię.
- Czyli się postarałeś.
- Dokładnie. Dobra, to co ? Możemy się umówić jutro na tą przeprosinową kawę ?
- Ale już mówiłam, że to naprawdę nie jest konieczne, nic takiego się nie stało.
- No proszę Cię, to tylko zwykła kawa, nic więcej. Chyba Twój facet ufa Ci na tyle, że nie będzie miał nic przeciwko, co ?
- Oczywiście, że Michał mi ufa.
- Świetnie, więc spotkajmy się jutro o 10 w tej kawiarni na rogu, tam gdzie się spotkaliśmy. Będę czekał. Pa.

I rozłączył się nie dając mi kompletnie dojść do słowa. Świetnie, i co ja teraz zrobię ? Michał wścieknie się, jeśli się dowie, ale z 2 strony Arek ma rację, to tylko kawa i nic więcej. Przecież nie robię nic złego. Tylko wiadomo, jacy są faceci. Zaraz będzie sobie dopisywał różne historie. Powiedzieć ? Nie powiedzieć ? Myśl Milena...Po chwili usłyszałam, że Misiek wchodzi do pokoju :

- Rozmawiałaś z kimś skarbie czy mi się wydawało ?
- Rozmawiałam...
- A z kim ?
- Z koleżanką, umówiłyśmy się jutro na kawę, bo dawno się nie widziałyśmy.
- Aha, nie no to spoko. Poplotkujecie sobie, jak to kobiety, nie ??
- Przepraszam, czy Ty mi coś sugerujesz ?
- Ależ skąd kotku.

Uśmiechnął się tym swoim uroczym, misiowatym uśmiechem i zaczęliśmy oglądać film, a ja zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno dobrze zrobiłam okłamując go. Związek buduje się na zaufaniu i uczciwości, ale gdyby Michał się dowiedział, na pewno zrobiłby wszystko, żebym nie poszła na tą kawę z Arkiem, a ja mimo wszystko chciałam go bliżej poznać. Porozmawiamy, wypijemy kawę i tyle... Michał się o niczym nie dowie i wszystko będzie w porządku. Chociaż może jednak powinnam mu o tym powiedzieć. Tak, powiem, już zabierałam się, żeby to zrobić, kiedy zadzwonił jego telefon. Spojrzałam na ekran, ale nie zdążyłam nic zobaczyć, bo Michał wziął telefon do ręki i powiedział :

- Przepraszam, odbiorę i zaraz wracam.
- A kto to ?
- Monika.
- A nie możesz rozmawiać tutaj przy mnie ?
- Skarbie, nie chcę żebyś się nią denerwowała. Sprawdzę o co chodzi i zaraz wracam.

I wyszedł zostawiając mnie z natłokiem myśli. Skoro on może mieć swoje sekrety z Moniką, to czemu ja nie mogę ? Po chwili wrócił uśmiechnięty i powiedział :

- To co ? Oglądamy ?
- Wiesz co ? Chyba się pójdę położyć.
- Źle się czujesz ?
- Nie wiem, jakoś mnie głowa rozbolała. Ale Ty oglądaj jak chcesz.

Poszłam nie zostawiając mu żadnej szansy, żeby odpowiedzieć. Może niepotrzebnie się tak zdenerwowałam, przecież przysięgał, że nic ich nie łączy. Ale gdyby nie miał nic do ukrycia, nie wychodziłby do drugiego pokoju, tak ? To wszystko jest jakieś takie dziwne. Nawet się nie zorientowałam, kiedy zasnęłam. Rano obudziłam się w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem czemu, zaczęłam się zastanawiać co mam założyć na spotkanie z Arkiem. Ale to tylko spotkanie towarzyskie. Przecież nie muszę być ubrana jakoś odświętnie, ale przecież wyglądać ładnie to nie żadna zbrodnia. Kiedy ja się tak szykowałam do sypialni wszedł Michał, spojrzał na mnie dziwnie i powiedział :

- Jesteś na mnie zła ?
- Nie, dlaczego ?
- Bo poszłaś wczoraj tak szybko spać.
- Mówiłam Ci, że się źle poczułam.
- Ale dziś już jest lepiej, prawda ?
- Tak, dziś czuję się znacznie lepiej.
- To fajnie. To może przyjadę po Ciebie do tej kawiarni jak skończysz gadać z koleżanką i razem pójdziemy na spacer.
- Nie, dzięki. Nie wiem ile nam się zejdzie. Ale zadzwonię jak coś.

Wstałam, wzięłam torebkę, podeszłam do Michała i pocałowałam go w policzek i powiedziałam :

- Do zobaczenia.

I wyszłam. Cóż... To będzie dziwny dzień.

Z perspektywy Ani :

Kiedy zobaczyłam te zdjęcia, to przeraziłam się. To nie może być prawda, błagam niech to będzie fotomontaż. Niech to będzie jakiś cholerny fotomontaż. Przecież Zibi mnie kocha i nie mógł mnie tak oszukać. Po chwili wszedł uśmiechnięty do pokoju, ale kiedy zobaczył moją minę, od razu zorientował się chyba o co chodzi, bo powiedział :

- Coś się stało kochanie ?
- Wyjaśnisz mi może co to za zdjęcia ? To o to chodziło Fabianowi i Monice, prawda ?

Zapytałam i podałam mu telefon, a on spojrzał na niego i miałam wrażenie, że te zdjęcia nie były mu obce i że już je wcześniej widział :

- Powiesz coś ? - spytałam wściekła, kiedy on cały czas milczał..
- Kochanie, ja....
- Błagam, powiedz, że to jest jakiś fotomontaż...
- Ja... nie wiem.
- Nie wiesz ?
- Nie wiem, ja... nie pamiętam nic z tamtej nocy, ale ja Ci gwarantuję, że to nie prawda. Przecież wiesz, że ja bym Cię nie zdradził...
- Przed chwilą mówiłeś, że nic nie pamiętasz, a teraz mi gwarantujesz, że to nie prawda ? Ty sam sobie przeczysz...
- Bo nie pamiętam, ale ja na trzeźwo bym nigdy...
- Właśnie... Na trzeźwo... A Ty byłeś pijany i mogłeś z nią robić nie wiadomo co...
- Słońce, nie mów tak...

Zbliżył się i złapał mnie za rękę, ale ja mu ją wyrwałam i powiedziałam :

- Nie dotykaj mnie, nawet się do mnie nie zbliżaj..
- Skarbie, przepraszam, ja chciałem Ci powiedzieć o tych zdjęciach. Ale nie wiedziałem jak...
- Jasne, bo ciężko jest powiedzieć komuś prosto w oczy, że się go zdradziło, co nie ?
- Proszę Cię Ania...
- Nie chcę Cię widzieć....

Tak jak stałam wyszłam z domu, bo musiałam się przewietrzyć. Nie mogłam uwierzyć, że po raz kolejny wszystko się chrzani. A byłam taka szczęśliwa.. Czy Zbyszek mógł mi to zrobić ? W końcu był pijany, a po pijaku robi się różne rzeczy... Czy będę w stanie mu to wybaczyć ? Nie wiem...Szłam przed siebie i nie wiem jakim cudem zaszłam pod dom Fabiana i Moniki. Zapukałam a po chwili otworzył mi Drzyzga :

- Hej, wejdź. My właśnie...

Jednak kiedy spojrzał na mnie, od razu zauważył, że coś jest nie tak. Przepuścił mnie w drzwiach i kiedy weszłam do środka od razu mnie mocno przytulił i powiedział :

- Powiedział Ci o tych zdjęciach, prawda ?
- Wy też o nich wiedzieliście ?
- Dostałem je niedawno. Chciałem Ci je pokazać, ale on się zarzekał, że to nie prawda i że chce Ci je sam pokazać i z Tobą o tym porozmawiać. Wiedziałem, że to zwykły dupek.
- Kiedy to tak boli Fabian....

Powiedziałam i rozpłakałam się. W końcu dałam upust swoim emocjom i mocniej wtulając się w rozgrywającego płakałam.. Nie wiem co dalej będzie, w tej chwili cały mój świat legł w gruzach....



sobota, 27 sierpnia 2016

ROZDZIAŁ 106

NOTKA NA POCZĄTEK :

Kochani, strasznie przepraszam za tak długi okres bez żadnego rozdziału,a le zwaliło się tyle spraw na głowę, studia, praca, problemy, że po prostu nie miałam czasu ani głowy. Na tą chwilę napisałam coś takiego, jeśli się podoba - zapraszam tradycyjnie do komentowania. 



Z perspektywy Michała :

Bardzo się cieszę, że sobie wszystko z Mileną wyjaśniliśmy. Źle się czułem z tym wszystkim i wiedziałem, że najwyższa pora wyjaśnić wszystkie powstające między nami niedomówienia. Bałem się tylko, że ona i tak mnie znienawidzi a ja znowu zostanę sam. Na szczęście wszystko jest już ok. Jednak kiedy się obudziłem jej już koło mnie nie było. Wystraszyłem się, że może to był tylko mój sen . Ale ubrałem się i poszedłem do kuchni, a ona na szczęście tam była. Podszedłem do niej najciszej jak umiałem i pocałowałem ją w policzek :

- Cześć kochanie.
- Cześć, czemu już wstałeś ? Powinieneś jeszcze spać. Jesteś przecież zmęczony po podróży.
- Nie jestem zmęczony. Co robisz ?
- Szykuję śniadanie dla mojego chłopaka.
- To urocze, ale czy to nie ja powinienem szykować romantyczne śniadanie do łóżka dla Ciebie ?
- No w sumie to prawda. Ale tak się cieszę, że przyjechałeś, że postanowiłam dać Ci za to nagrodę.
- Ja już dostałem swoją nagrodę. W nocy.....

Uśmiechnąłem się szeroko na samo wspomnienie tego, co się w nocy działo. A Milena zaśmiała się głośno i szturchnęła mnie w ramię :

- Przestań Misiek, wiesz co ? To jednak jest prawda. Wam facetom to tylko jedno w głowie.
- Nieprawda.

Zbliżyłem się do niej i chciałem ją pocałować, ale ona zamiast tego włożyła mi kanapkę do buzi. Zrobiłem smutną minę, ale potem sam zacząłem się śmiać. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.

- Misiek, a może wybralibyśmy się na spacer co ? Przecież nie będziemy siedzieć cały dzień w domu. Chcę jakoś wykorzystać ten czas z Tobą.
- Ja bym ten czas chętnie wykorzystał w zupełnie inny sposób, ale z racji tego, że wiem, co zaraz powiesz - ok. Chodźmy na spacer. Mam tylko nadzieję, że nagle nie zbierze się grupa moich wiernych fanów.
- Spokojnie. Poradzimy sobie i z nimi.

Szybko się wyszykowaliśmy i wyszliśmy tak jak chciała Milena pospacerować. Nagle jakiś koleś wpadł na Milenę. Chciałem pomóc jej wstać, ale on był szybszy i podał jej rękę :

- Bardzo Cię przepraszam, naprawdę Cię nie widziałem. Nic Ci się nie stało ? - spytał
- Nie, wszystko ok.
- Ale na pewno ? Może jednak zawiozę Cię do szpitala ?
- Weź, daj spokój. Nie trzeba. Żyję przecież.
- Ale może masz jakiś wewnętrzny uraz...
- Damy sobie radę, naprawdę - musiałem się wtrącić do tej rozmowy, bo zaczynało mi się to nie podobać.

Milena podniosła głowę i spojrzała na niego, po czym zaczęła się nad czymś zastanawiać :

- No ja nie wierzę. Przecież Ty jesteś Arek. Arek Milik.
- Tak, to ja. We własnej osobie.
- To chyba mogę czuć się wyjątkowa. Zostałam staranowana przez piłkarza reprezentacji Polski.
- E tam, wolałbym Cię poznać w jakiś innych okolicznościach. A jak ma na imię moja śliczna ofiara ?
- Milena.

Podała mu rękę a on ją w nią pocałował. Myślałem, że tam wystrzelę z nerwów, dlatego musiałem jasno zaznaczyć swój teren :

- A ja jestem Michał. Narzeczony Mileny.
- Cześć, fajnie Cię poznać. Jesteś kapitanem naszej kadry, co nie ? Słabo interesuję się siatkówką.
- To tak jak ja piłką nożną. Nie wiem co w tym fajnego.
- Kwestia gustu. Dobra, słuchajcie, muszę lecieć, bo jestem już spóźniony, ale mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. To na razie.

I odszedł a ja powiedziałem do siebie pod nosem :

- Ta.. Wolałbym jednak nie.

Myślałem, że Milena tego nie usłyszy, na moje nieszczęście jednak słyszała i zaczęła się ze mnie śmiać, kiedy ten cwaniaczek już sobie poszedł :

- A z czego Ty się koleżanko śmiejesz, co ?
- Z Ciebie. Co to miało być ? Byłeś dla Arka cholernie niemiły.
- Niemiły ?
- Tak, niemiły. I nie mam zielonego pojęcia dlaczego.
- No błagam Cię, nie udawaj, że tego nie zauważyłaś. Podrywał Cię bezczelnie i to na moich oczach.
- Oszalałeś Michał, na serio Ci odbiło. Dopiero przed chwilą go poznałam.
- Jemu to jakoś nie przeszkadzało.
- Na serio masz zamiar się teraz ze mną o to kłócić ? Bo jeśli tak, to ja w tej chwili wracam do domu a Ty rób sobie co chcesz.

Przez chwilę patrzyła na mnie w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję, jednak ja nic nie zrobiłam, więc ruszyła w stronę do domu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co się przed chwilą wydarzyło, dlatego jak najszybciej ruszyłem za nią.

- Zaczekaj, słońce proszę. Zaczekaj.


W końcu ją dogoniłem i stanąłem przed nią, a ona spojrzała na mnie tak, że gdyby wzrok mógł zabijać, to dawno leżałbym już trupem :


- Przepraszam, nie gniewaj się na mnie. Wiesz, że jestem o Ciebie cholernie zazdrosny. Boję się, że Cię stracę.
- To się nie bój. To Ciebie kocham. Nie zamierzam się z Tobą rozstawać, chyba, że Ty coś wywiniesz, to wtedy inna sprawa.
- Co masz na myśli ?
- Michał, chcę, żebyś coś wiedział. Ja naprawdę jestem w stanie wybaczyć wiele rzeczy - ale jednego nie wybaczę na pewno - kłamstwa. Brzydzę się tym i wolę najgorszą prawdę od znakomitego kłamstwa, rozumiesz ?
- Rozumiem kochanie, rozumiem. Obiecuję, że zawsze będę Ci o wszystkim mówił. Zawsze.

Przytuliłem ją do siebie, a sam zacząłem ganić się w myślach, za to jakim głupkiem jestem.....

Z perspektywy Kasi :

Siedziałam w salonie i zastanawiałam się nad swoim życiem. Jeszcze niedawno byłam zwykłą małolatą, a teraz mam u swojego boku tak wspaniałego faceta, który mnie naprawdę kocha. Nagle ten mój wspaniały facet wyrwał mnie z mojego świata myśli :

- Wiesz co ? Powinienem się teraz obrazić.
- Tak ? A dlaczego ?
- Bo od 10 minut tu siedzę, a Ty w ogóle mnie nie zauważyłaś.
- Przepraszam, zamyśliłam się. Nie mogę uwierzyć w to jak to wszystko w moim życiu się zmieniło. Boję się, że się zaraz obudzę i to wszystko okaże się tylko zwykłym snem.

Miałam wrażenie, że się za chwilę rozkleję. Bardzo tego nie chciałam, bo nie cierpiałam okazywać swoich emocji przy innych, ale teraz jakoś tak poczułam, że muszę to z siebie wyrzucić :

- Nie chcę Cię Krzysiek stracić.
- Hej, skąd te czarne myśli, co ? Nie stracisz mnie. Już wszystko będzie dobrze, sama widziałaś, że Iwona już nam da spokój.
- No tak, ale jak nie ona, to zaraz znajdzie się ktoś inny, komu nie będzie pasowało nasze szczęście.
- A wiesz co mnie obchodzą inni ? To jest nasze życie i najważniejsze to, żeby nam było ze sobą dobrze.
- Masz rację.
- Wiem, ja zawsze mam.

Zaśmiałam się, a Igła dał mi pstryczka w nos, on to zawsze umiał poprawić mi humor i między innymi za to go właśnie kocham :

- Kocham Cię Krzysiek.
- Ja Ciebie też słonko. Bardzo.

Zaczął się powoli do mnie zbliżać i mnie pocałował. A co się działo potem, pozostanie moją tajemnicą......


Z perspektywy Zbyszka :

Fabian do mnie zadzwonił i powiedział, że mam dzisiaj powiedzieć Ani o tych zdjęciach, bo jeśli tego nie zrobię, to ona dowie się od niego a do tego absolutnie nie mogę dopuścić. Boże... te zdjęcia dają wrażenie, że ją zdradziłem, ale do cholery ja tego naprawdę nie zrobiłem. Kocham ją i nie mógłbym... Ale jeśli to Fabian jej to powie, to ona mi nigdy nie uwierzy, dlatego postanowiłem przygotować kolację ze świecami i wybiorę jakiś dogodny moment i jej powiem, pokażę zdjęcia i będę się zaklinał na wszystkie świętości, że jest dla mnie najważniejsza i że nigdy w życiu nie spałem z inną panną.No przecież mnie kocha i musi mi uwierzyć, prawda ? Po chwili usłyszałem, że wchodzi do domu i przyszła do salonu, gdzie wszystko było już przygotowane :

- O matko, a co to za okazja ?
- Żadna, postanowiłem po prostu przygotować dla Ciebie coś pysznego. Podoba Cię się wystrój ?
- Tak, jest pięknie, ale ja nadal nie rozumiem czemu...
- Tak po prostu. Siadaj. Zaraz przyniosę mój specjał.

Poszedłem do kuchni, chciałem już zabrać talerze, kiedy zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran i zobaczyłem, że to Aśka, a początku nie miałem zamiaru odbierać, ale w końcu się zdecydowałem :

- Cześć Zbyszek.
- Czego chcesz ? Chyba wyraziłem się jasno, że nie chcę z Tobą już rozmawiać.
- Tak, wiem, ale pomyślałam, że skoro jesteś w Polsce, to może moglibyśmy wyskoczyć gdzieś wspólnie, jako kumple, nie wiem, na jakieś piwo albo coś..
- Ty chyba sobie ze mnie jaja robisz...
- Nie, dlaczego ?
- Wbij to sobie w końcu do głowy, nie chcę mieć już z Tobą nic wspólnego, rozumiesz ? Daj mi spokój i zacznij żyć swoim życiem. Cześć.

Rozłączyłem się wściekły. Potrzebowałem chwili, żeby ochłonąć. Otrząsnąłem się, wziąłem talerze i ruszyłem do salonu. Ania patrzyła w telefon, tak jakby zobaczyła ducha więc spytałem :

- Coś się stało kochanie ?
- Wyjaśnisz mi może co to za zdjęcia ? To o to chodziło Fabianowi i Monice, prawda ?

Pokazała mi telefon a ja zamarłem.... No to już po mnie.....

sobota, 4 czerwca 2016

ROZDZIAŁ 105

Z perspektywy Mileny :

Przed moimi drzwiami stał Michał z małą walizką w dłoni. Byłam tak zdziwiona jego widokiem, że nie mogłam wydobyć z siebie słowa, ale w końcu musiałam :

- Michał ? Co Ty tu robisz ?
- Przyjechałem.
- No widzę. Ale jak to ?
- A wpuścisz mnie ? Chcę porozmawiać.

Przepuściłam go, żeby wszedł do środka. Po chwili przystanął, co pewnie znaczyło, że zdziwił go widok Kurka, jednak jak się okazało nie było to przyczyną :

- Cześć Bartek, dzięki za wszystko.
- Nie ma sprawy. Cieszę się, że jednak poszedłeś po rozum do głowy.

W tej chwili nic z tego nie rozumiałam, więc musiałam się wtrącić do ich rozmowy :

- Jak to ? To Ty wiedziałeś, że Michał przyjedzie ?
- Tak, miałem Cię zatrzymać w domu, żebyś nigdzie się nie ruszała. Moja robota wykonana, wracam do siebie a Wy mam nadzieję dojdziecie do porozumienia. Trzymajcie się.

Uśmiechnął się ciepło i wyszedł a ja wciąż nie mogłam otrząsnąć się ze zdziwienia. Jak mogłam nic nie zauważyć ? Po chwili zostaliśmy sami z Michałem. Zapadła między nami dość niezręczna cisza, którą postanowiłam przerwać :

- Napijesz się czegoś ? Pewnie jesteś zmęczony po podróży....
- Nie jestem zmęczony, przyjechałem tu wyjaśnić wszystkie nieporozumienia. Nie chcę, żeby między nami było tak....
- Michał...
- Zaczekaj, pozwól, że najpierw ja coś powiem.
- No dobrze, więc usiądźmy. Bo coś czuję, że to będzie dłuższa rozmowa.

Usiedliśmy na kanapie blisko siebie. Michał złapał mnie za rękę, jednak szybko zabrałam ją :

- Skarbie, ja wiem, że jesteś na mnie zła i bardzo Cię przepraszam, ale przysięgam Ci, że z Moniką mnie nic nie łączy, naprawdę. Zgodziłem się na to, tylko dlatego, że choć tego nie chcę, to może się okazać, że ten maluszek będzie moim dzieckiem a wiesz dobrze, że nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało z mojej winy.
- Jaką ja mam mieć pewność Michał, że to prawda ? Nic Cię już przy mnie nie trzyma, prawda ?
- Jak to ? O czym Ty mówisz kochanie...
- Naszego dziecka już nie ma, za to Monika pewnie urodzi Ci dziecko i spokojnie może założyć razem piękną rodzinę. Nie chcę stać na drodze do Twojego szczęścia Michał, naprawdę....
- Przestań, przestań tak mówić. Zabraniam Ci w ogóle nawet tak myśleć. To, że to dziecko może być moje nic między nami nie zmienia. Skarbie...

Zbliżył się do mnie i złapał mnie ponownie za dłoń, tym razem się jednak nie wyrwałam, potrzebowałam tego :

- Skarbie, ja wiem, że Cię zawiodłem, że wtedy, kiedy Ty mnie najbardziej potrzebowałaś, to mnie przy Tobie nie było. Ale ja... Ja nie potrafiłem sobie poradzić z tym bólem. Czułem w sercu, że to wszystko moja wina i bałem się spojrzeć Ci w oczy.
- Jak to ? Michał, przecież....
- To moja wina, gdybym bardziej się Tobą opiekował, dbał o Ciebie, gdybym poświęcał Ci więcej czasu to nic by się nie stało i niedługo szykowalibyśmy się na narodziny naszej córeczki. Nie mogę sobie wybaczyć tego, że przeze mnie nigdy jej z nami nie będzie.

Podniosłam wzrok na Michała i zobaczyłam w jego oczach łzy. Po raz pierwszy odkąd się poznaliśmy widziałam w jego oczach łzy i nie mogłam znieść tego widoku, dlatego od razu mocno się do niego przytuliłam i również zaczęłam płakać :

- To dlatego się ode mnie odsunąłeś ?
- Bałem się. Wiem, że to nie w moim stylu, bo zawsze powtarzam, że ja się niczego nie boję, ale tak - bałem się. Bałem się, że mnie znienawidzisz i odejdziesz a tego bym nie zniósł. Kocham Cię najbardziej na świecie i moje życie bez Ciebie nie miałoby najmniejszego sensu.
- Ja też Cię kocham Michał.

Odsunęliśmy się od siebie, a Michał zaczął zbliżać się powoli do mnie, wiedziałam do czego dąży, co się za chwilę stanie, ale nie chciałam dłużej czekać więc sama go pocałowałam. Tak cholernie za nim tęskniłam. Nasze pocałunki z każdą chwilą stawały się coraz bardziej namiętne, czuć było w nich tą tęsknotę za sobą. W końcu jednak musieliśmy się od siebie oderwać z powodu braku powietrza :

- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak za Tobą tęskniłem.
- Ja też, nie mogłam już znieść tych naszych kłótni. Ale Michał, ta sprawa Moniki....
- Kochanie, proszę. Zaufaj mi, przysięgam, że nic a nic mnie z nią nie łączy. Staram się nawet zbytnio z nią nie rozmawiać, po prostu udostępniłem jej pokój i tyle. Kiedy mogę, to wychodzę z chłopakami gdzieś na miasto, a do domu wracam tylko na noce.
- No właśnie, na noce...

Michał zaśmiał się i podniósł mój podbródek do góry, po czym po raz kolejny mnie pocałował a kiedy się od siebie oderwaliśmy powiedział :

- Słuchaj, mała zazdrośnico, to Ty jesteś moim słoneczkiem, tak ? I to Ciebie kocham, tak ?
- No tak...
- No... To pamiętaj o tym..
- No dobrze Miśku, już się tak nie denerwuj. Tak się cieszę, że przyjechałeś.
- Ja też się cieszę bardzo.

Przytuliłam się mocno do niego i w końcu od długiego czasu poczułam się naprawdę szczęśliwa. Po chwili jednak odsunęłam się od Michała i spytałam :

- Misiek, wiem, że nie powinnam psuć tej romantycznej chwili, ale powiedz na ile przyjechałeś ?
- Na tydzień.

Spojrzałam na niego zdziwiona i w euforii rzuciłam mu się na szyję tym samym przewracając go na łóżko. Michał zaczął się śmiać i powiedział :

- To chyba znaczy, że się cieszysz, co ?
- Głupio się pytasz, no jasne. Ale jakim cudem wysępiłeś tyle wolnego ?
- Przykro mi skarbie, ale to pozostanie moją słodką tajemnicą.
- No proszę Cię, powiedz mi.
- A czemu Cię to tak bardzo interesuje, co ?
- Bo czuję, że coś naściemniałeś.
- Skarbie, wszystko jest ok. W klubie wiedzą gdzie jestem, nikt nie myśli, że zdezerterowałem więc nie ma żadnego problemu.
- No dobrze. Skoro tak mówisz, to Ci wierzę.

Zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałować, ale ja się odsunęłam. Michał spojrzał na mnie zdziwiony i spytał :

- O co chodzi ?
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- No słucham.
- Czemu ani Ty ani Bartek nie zdziwiliście się swoją obecnością ?
- Bo go tutaj wysłałem.
- Co ?
- No.. chciałem mieć pewność, że będziesz w domu, więc poprosiłem Bartka, żeby zajrzał do Ciebie. Głupio by było, jakbym musiał warować pod drzwiami.
- A.. czyli to wszystko wyjaśnia. No dobrze, moja ciekawość została zaspokojona.
- Zaraz coś jeszcze zostanie zaspokojone...

Zaśmiał się w ten swój uroczy, misiowaty sposób a ja wraz z nim, kiedy zrozumiałam o co temu wariatowi chodzi :

- Głupi jesteś, wiesz ?
- Wiem, ale za to cały Twój. Pamiętaj...

Pocałował mnie, a to, co się działo potem - może się każdy domyślić...


sobota, 14 maja 2016

ROZDZIAŁ 104

Z perspektywy Mileny :

Ja już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Czy to faktycznie ze mną jest coś nie tak, że nie podoba mi się to, że z moim facetem mieszka jego była, która w dodatku jest z nim najprawdopodobniej w ciąży ? Czy to naprawdę jest takie dziwne ? Nie mogę się przez to dogadać z Michałem, bo on uważa, że to przecież nic takiego a ja po prostu robię z igły widły. Kiedy rzucił mi tym tekstem po prostu się rozłączyłam. Nie dam robić z siebie idiotki. Co to to nie. Jednak była jeszcze jedna myśl, która spędzała mi sen z powiek a mianowicie to, co się stało a raczej się nie stało u Bartka w domu. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Przez ułamek sekundy czułam się tak jak wtedy, kiedy coś nas łączyło, jakbym znów była przez niego zahipnotyzowana. Co gorsza wiem, że gdyby telefon nie zadzwonił to pewnie bym się nie odsunęła i doszłoby między nami do pocałunku. I znów przez Bartka mam mętlik w głowie, bo czuję się jakby lekko... nawet nie wiem w sumie jak nazwać to uczucie.. Rozczarowana ? Tak, to chyba dobre słowo. Choć nie powinno. Po raz kolejny pcham się w jakąś chorą sytuację. Ale ja mam chyba dar do piętrzenia przed sobą problemów. Tęsknię za Bartkiem i chciałabym go zobaczyć, ale nie chcę mu robić jakichś nadziei a sama nie chcę zrobić jakiejś głupoty. Bo wiem, że kiedy będzie blisko mnie to moje serce będzie kłóciło się z rozumem i nie wiem kto wyjdzie zwycięsko z tej batalii. Kiedy tak rozmyślałam nad tym wszystkim usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a tam oczywiście stał kto ? Szanowny Pan Kurek :

- Co Ty tu robisz Bartek ?
- Przyszedłem sprawdzić co u Ciebie. Mogę wejść ?
- Tak, jasne.

Otworzyłam mu szerzej drzwi i zaprosiłam do środka, choć wiedziałam, że popełniam błąd i będę tego potem żałowała. Ale niestety nie posłuchałam głosu rozsądku. Weszliśmy do salonu a Bartek usiadł na kanapie i powiedział :

- Wszystko w porządku ?
- Tak, jasne. Czemu pytasz ?
- Bo wyglądasz jakby coś Cię niepokoiło. Poza tym unikasz mnie ostatnio.
- Ja ? Nie, coś Ty. Wydaje Ci się.
- No proszę Cię. Znam Cię. Mów, co się dzieje. Jestem Twoim przyjacielem i chcę Ci pomóc.
- W tym mi chyba akurat nie możesz pomóc.

Podeszłam do okna i zaczęłam patrzeć na krajobraz a po chwili poczułam jak Bartek kładzie mi ręce na ramiona i mówi :

- Czemu ? Co się dzieje ? Ktoś Cię skrzywdził ?
- To raczej ja boję się, że kogoś skrzywdzę.
- Ty ? Chyba żartujesz. Powiedz mi o co chodzi, proszę. Martwię się o Ciebie.
- Chcesz, żebym Ci powiedziała ? Dobrze, powiem.

Odwróciłam się do niego, spojrzałam prosto w oczy i zaczęłam mówić :

- Ja... pogubiłam się w swoim życiu. Nie jestem już pewna niczego, nawet swojej przyszłości.
- Znowu pokłóciłaś się z Michałem ?
- Nawet nie wiem czy to można nazwać kłótnią. No pomyśl sam, przy mnie już nic go nie trzyma a jeśli się okaże, że dziecko, które Monika urodzi jest jego to nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby stworzyli razem szczęśliwą rodzinę. Ja pójdę w odstawkę, widzisz - już nawet razem zamieszkali.
- Słuchaj, mówiłem Ci, że Monika go zmusiła, poza tym - on Cię kocha. Serio.
- Czemu Ty go tak bronisz, co ? Mógłbyś spokojnie wykorzystać okazję, widzisz w jakim jestem stanie.
- Wiem, widzę. Ale nie chcę Cię wykorzystywać, przecież wiesz. Zależy mi na Tobie i nie chcę, żebyś cierpiała. Ale jeśli okaże się, że masz rację i Michał coś tam z tą Moniką to jako pierwszy mu wpieprzę.
- Dziękuję Bartuś. Kochany jesteś.

Przytuliłam się mocno do niego, a Bartek powiedział :

- Zawsze będę przy Tobie, bez względu na to kim dla siebie będziemy. Czy będziemy przyjaciółmi, czy może jeszcze kiedyś w przyszłości będzie nam dane być kimś więcej - zawsze będę Cię wspierał. Zawsze.
- Dziękuję.

Odsunęłam się od niego, a wtedy znów zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć a to, kogo tam zobaczyłam okropnie mnie zdziwiło ..........

Z perspektywy Igły :


Naprawdę cieszyłem się, kiedy Kasia powiedziała mi, że Iwona odpuści i nie będzie buntować dzieciaków przeciwko mnie i Kasi, ale w głębi serca coś mi jednak nie pasowało. Bałem się, że to tylko jakaś zmyłka, podpucha i że nagle, kiedy się będziemy najmniej spodziewać puści jakąś bombę i wszystko zepsuje, dlatego postanowiłem do niej pojechać i sam wybadam sytuację. Plus oczywiście spotkam się z dzieciakami. Podjechałem pod mój były dom i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzyła mi zdziwiona Iwona :

- Krzysiek, co Ty tutaj robisz ?
- Przyjechałem z Tobą porozmawiać. Mogę wejść ?
- Tak, proszę.

Przepuściła mnie w drzwiach, więc poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. :

- Dzieciaki są w domu ?
- Nie, są u mojej mamy.
- A dlaczego ?
- No bo... bo ja...
- Czekaj... umówiłaś się z kimś, prawda ?
- Nawet jeśli, to co ? Masz z tym jakiś problem Krzysiek ?
- Ja ? Nie, no skąd.Chciałem po prostu... Chciałem się przekonać na własne oczy o tym, co Kasia mówiła. Ale chyba naprawdę miała rację. Zachowujesz się inaczej. Jesteś szczęśliwa.
- Tak. Jestem.
- To dobrze. Ja naprawdę Iwonka życzę Ci jak najlepiej i chcę, żeby ułożyło Ci się w życiu.
- Dzięki Krzysiek.

Przytuliłem ją do siebie. Czułem, że teraz będzie już tylko lepiej i że to jest wielki przełom w naszych relacjach :

- No to opowiadaj, kto to jest ? Znam go ?
- Nie, poznaliśmy się niedawno przypadkiem.
- Uuu.. A będzie z tego coś więcej ?
- Przestań Krzysiek.
- No co ? Chcę wiedzieć.
- Za wcześnie, żeby cokolwiek prorokować, chcę do wszystkiego dojść powoli i spokojnie. Nie chcę znów się sparzyć.

Spuściłem wtedy wzrok na dół, bo poczułem się trochę niezręcznie. Wiedziałem, że to o mnie mówiła i poczułem spore wyrzuty sumienia. W sumie nigdy nie myślałem o tym, że ją zraniłem. Zawsze myślałem o sobie i Kasi, ale przecież Iwona też ma swoje uczucia. A ja ją skrzywdziłem :

- Ej, co tak zamilkłeś ?
- Przepraszam Cię.
- Słucham ?
- Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie jak bardzo Cię skrzywdziłem. Myślałem tylko o sobie i swoim szczęściu...
- Krzysiek, proszę Cię, nie wracajmy już do tego.
- Ale ja...
- Zapomnijmy już o tym. Oboje zaczynamy nowe życie i dla dobra naszych dzieci chciałabym, abyśmy żyli w zgodzie.
- Ja też bym tego bardzo chciał.

Teraz jestem pewien, że w moim życiu w końcu zagości spokój.

Z perspektywy Fabiana :

Ania patrzyła na mnie tą swoją groźną miną a ja kompletnie nie wiedziałem co robić. Z jednej strony miałem ochotę powiedzieć jej prawdę, bo nie miałem już siły patrzeć na to jak ten kretyn Bartman ją oszukuje ale z 2, dałem mu słowo, że pozwolę mu samemu to załatwić a jestem człowiekiem honorowym i zawsze dotrzymuje danej obietnicy. Nawet jeśli złożyłem ją kompletnemu palantowi.

- Ania, naprawdę nie wiem o czym mówisz.
- Widziałam smsa od Ciebie, pisaliście o czymś, o czym nie powinnam się dowiedzieć. Jesteś moim przyjacielem więc pytam Cię o co chodzi.
- Mała, słuchaj. To są sprawy Zbyszka, ja naprawdę nie chcę się w to wtrącać. Obiecał, że w odpowiednim czasie Ci wszystko wyjaśni, więc na pewno tak będzie. Musisz się tylko uzbroić w cierpliwość.
- Kiedy Ty wiesz, że ja bardzo nie lubię czekać i denerwuje mnie jak ukrywacie przede mną jakieś rzeczy.
- Nie denerwuj się tak, bo Ci ta żyłka na czole pęknie.

Zaśmiałem się a ona uderzyła mnie mocno w ramię. Musiałem jakoś rozładować atmosferę i odwrócić jej uwagę, bo jeszcze chwila i wszystko bym jej powiedział, a tego przecież nie mogłem zrobić. Pochodziliśmy jeszcze trochę po parku, a potem odprowadziłem Anię do domu i sam wróciłem do siebie. Kiedy wszedłem do środka Monia stała przy kuchence i gotowała coś :

- Hej skarbie.
- Hej, gdzie tak długo byłeś ?
- Przepraszam, zagadałem się z Anią.
- Wszystko w porządku ? Wyglądasz jakbyś się czymś martwił.
- Ania żądała ode mnie, żebym jej powiedział co ukrywa Zbyszek.
- I powiedziałeś ?
- Skąd. Ale mam już dość tego, że Bartman miesza nas do swoich spraw. Powinien mieć choć trochę jaj i przyznać się do tego, co zrobił.
- Fabian, a może my to wszystko po prostu źle interpretujemy ?
- Widziałaś te zdjęcia ?
- No widziałam.
- Więc sama widzisz, że tutaj nie ma czego interpretować. Zaraz do niego zadzwonię i powiem mu, że albo sam to zrobi albo ja to zrobię. Dzisiaj.

Wkurzyłem się i postanowiłem to zakończyć.

piątek, 22 kwietnia 2016

ROZDZIAŁ 103

Po 2 miesiącach z perspektywy Mileny :

Co się zmieniło w moim życiu ? Praktycznie wszystko. Nie udało mi się utrzymać ciąży, poroniłam. Nie mogę sobie już z tym wszystkim poradzić. Chłopaki zdobyli tytuł Mistrzów Świata a ja nie umiałam się z nimi tym cieszyć. Wiem, że Michał się stara, robi co może, żeby mnie wspierać na duchu, ale jego tu nie ma. Wyjechał do Ankary a ja zostałam tu sama z tym całym balastem na moim ciele. Na całe szczęście mam przy sobie Igłę, który mnie bardzo wspiera, no i przede wszystkim Bartka. Podpisał kontrakt z Resovią, dzięki czemu nie czuje się tak kompletnie osamotniona. Nie wiem co bym bez niego zrobiła, jest moim najlepszym przyjacielem. Krzysiek ma swoje problemy i nie chcę mu wszystkim zawracać głowy, a wiem, że Kurek zawsze mnie wysłucha. Tak było i teraz. Potrzebowałam porozmawiać z Bartkiem, więc poszłam do niego do domu. Zapukałam i po chwili otworzył :

- Hej, co Ty tu robisz ? Stało się coś ?
- Masz teraz czas ? Możemy chwilę porozmawiać ?
- No jasne, wiesz, że dla Ciebie zawsze mam czas. Zapraszam.

Weszłam do środka i usiadłam na kanapie a Bartek obok mnie :

- Wiedziałeś o tym, że Monika jest z Michałem w Ankarze ?

Bartek spuścił głowę na dół, więc doskonale wiedziałam jaka jest odpowiedź :

- Czyli, że tak. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ?
- Nie chcieliśmy Cię martwić po prostu.
- My czyli kto ?
- No my z Michałem.
- Doprawdy ? A jaką ja mam pewność co on tam z nią robi, co ? Że nie sypia z nią, co ? Jak mu to udowodnię ? Nijak.
- Nie, zaczekaj, myślę, że przesadzasz. Monika go zmusiła. Dobra, może zmusiła to złe słowa, no ale poprosiła go, a wiesz jaki jest Misiek. Nie umie odmawiać. Poza tym, jeśli się okaże, że to jest naprawdę jego dziecko i coś mu się stało, bo nikt się Moniką nie zaopiekował to wiesz, że by sobie tego nie darował.
- No tak, w końcu już jedno dziecko stracił z mojej winy.
- Przestań, zabraniam Ci tak mówić. To nie była Twoja wina. Chodź tu do mnie.

Przysunął się do mnie i mocno mnie do siebie przytulił.

- Jak Ty się w ogóle trzymasz, co ?
- Kiepsko, nie mogę przestać się obwiniać. Może gdybym bardziej o siebie dbała....
- Słyszałaś, co mówiła lekarka tak ? Nie było już szansy uratowania Waszego dziecka, miało jakąś wrodzoną chorobę genetyczną, nawet gdyby się urodziło...
- Wiem Bartek, ale to było moje dziecko.... Moje dziecko...

I wtedy pękły wszystkie moje bariery i się najnormalniej w świecie rozpłakałam. Cały czas starałam się udawać przede wszystkimi silną i twardą, ale w końcu nie wytrzymałam. A Bartek był, kiedy potrzebowałam przyjaciela.

- Ci... No już.. Spokojnie... Jestem przy Tobie.. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- Jak może być dobrze Bartek ? Ja sobie nie radzę, staram się, ale już nie mam sił...
- Pomogę Ci to przetrwać. Serce mi się kraja jak płaczesz. Proszę, nie płacz już. Nie umiem CI nijak pomóc.
- Jesteś przy mnie i za to Ci dziękuję.
- Przecież wiesz, że będę. Od tego są przyjaciele, prawda ?
- Jesteś najlepszym przyjacielem.

Wtuliłam się w Bartka jeszcze mocniej. Potrzebowałam teraz takiego spokoju. Oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy przez chwilę w swoje oczy. Czułam jakieś takie przyciąganie w jego spojrzeniu. Nie chciałam zrobić jakiejś głupoty, ale jakoś tak nie potrafiłam się ruszyć, ani nic zrobić. Na szczęście w porę przyszedł ratunek w postaci mojego dzwoniącego telefonu, który zaczął dzwonić. Dlatego odsunęłam się od Bartka :

- Przepraszam...Muszę odebrać, to Igła, pewnie się martwi.
- Cały Krzysiek. Jasne, odbieraj.

Poszłam do kuchni i zaczęłam gadać, jednak tak naprawdę niewiele wiedziałam z tego, co Ignaczak do mnie mówił, bo myślami byłam przy tym, co się działo przed chwilą. Co ja chciałam zrobić ? Dlaczego się nie mogłam ruszyć ? No właśnie, nie mogłam - czy nie chciałam ? Zaczynam wariować...Nie wiem czemu czuję się cholernie dziwnie,moje serce bije tak jakby miało za chwilę wyskoczyć....

Z perspektywy Kasi :

Przez te 2 miesiące wydarzyło się w moim życiu bardzo dużo. Chciałam odejść od Krzyśka, nie mogłam pozwolić, żeby stracił kontakt z dzieciakami. Przecież kochał je najbardziej na świecie. Ale wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Pewnego dnia przyjechała do mnie Iwona. Zdziwiłam się bardzo, ale wpuściłam ją do domu :

- Chcę z Tobą porozmawiać.
- A o czym ?
- Rozmawiałam z Sebastianem i Dominiką i wytłumaczyłam im wszystko, oni tak naprawdę zawsze bardzo Cię lubili, po prostu robili to, co im kazałam. Ale nie będą już stawać między Wami, chcą szczęścia swojego taty.
- Zaraz, bo czegoś tu nie rozumiem. Chce Pani powiedzieć, że daje nam Pani swoje błogosławieństwo ?
- Tak.
- Dlaczego ? Przecież mnie Pani nienawidzi.
- To jest tak, że Cię nienawidzę. Ja po prostu bałam się zostać sama z dziećmi. A teraz....

Spuściła głowę lekko zawstydzona a ja już czułam o co chodzi :

- Zakochała się Pani ?
- Jeszcze nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że znalazłam kogoś na całe życie. Dlatego chcę, żeby Krzysiek również był szczęśliwy.

Podała mi rękę a ja zadowolona uścisnęłam ją. Czułam, że teraz może być już tylko lepiej. Jak tylko Iwona wyszła natychmiast zadzwoniłam do Krzyśka, żeby do mnie przyszedł. Zdziwił się, ale powiedział, że będzie jak najszybciej. I tak też się stało. Usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć i stał tam Igła :

- Coś się stało ?
- Wejdź .

Weszliśmy do środka. Igła patrzył na mnie przerażony, tak jakbym miała mu za chwilę przekazać wyrok egzekucji.

- Była u mnie Iwona.
- Za chwilę jej nawtykam, powiedziałem, żeby nie wtrącała się w nasze sprawy.
- Krzysiek, uspokój się. Iwona powiedziała, że rozmawiała z dzieciakami i one już nie wymagają od Ciebie, żebyśmy się rozstali.
- Jak to ? Nie, nie wierzę. To jakaś jej kolejna sztuczka.
- Tym razem to nie jest sztuczka.
- Skąd wiesz ?
- Ona... ona się zakochała.
- Słucham ? Nie nie wierzę w to, skąd wiesz, że nie ściemnia ?
- Bo to czuję, poza tym.. Ona się rumieniła, kiedy o nim mówiła. Wiem, że była szczera.
- No to w takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cieszyć się.
- Owszem.

Podszedł do mnie bliżej i pocałował mnie a ja z wielką przyjemnością ten pocałunek odwzajemniłam. Wiedziałam, że teraz może być już tylko lepiej i że w końcu będziemy szczęśliwi.

Z perspektywy Ani :

Po 2 miesiącach - okazało się, że Zbyszek miał dla mnie cudowną niespodziankę. Wrócił do PlusLigi, do Jastrzębskiego Węgla. Cholernie się cieszyłam, że będę go miała przy sobie. Jednak wciąż był jakiś dziwny, tak jakby coś przede mną ukrywał. Poza tym bardzo unikał Fabiana, kiedy tylko się spotykali to Fabian mordował wzrokiem Zbyszka, ale żaden nie chciał mi powiedzieć o co chodzi . Raz niechcący przeczytałam smsa, którego dostał od Fabiana i już wtedy kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, ale postanowiłam się tego dowiedzieć :

- Cześć Fabian.
- Cześć , co tam słychać ?
- Znalazłbyś dzisiaj dla mnie chwilę ? Chciałabym z Tobą porozmawiać.
- Brzmisz bardzo poważnie, stało się coś ?
- Mam nadzieję, że nie, ale wolałabym żebyś to Ty mi powiedział.
- No teraz to już mnie kompletnie zaskoczyłaś. No to o której możesz się spotkać ?
- Ja się do Ciebie dostosuje.
- Wpadniesz do nas po treningu ? Pójdziemy na spacer i pogadamy.
- Ok, to do zobaczenia.
- No pa.

Rozłączyłam się i poszłam się przyszykować na uczelnię. Miałam nadzieję, że te zajęcia miną bardzo szybko i że w końcu dowiem się całej prawdy od Fabiana. W końcu się to stało. Czym prędzej pobiegłam na przystanek, wsiadłam do autobusu i pojechałam pod halę Podpromie, gdzie Fabian już na mnie czekał :

- Przepraszam, długo czekasz ?
- Nie, niedawno skończyliśmy. Idziemy na ten spacer ?
- Tak, chodźmy.

Poszliśmy w stronę parku. Długo żadne z nas się nie odzywało, ale w końcu musiałam zapytać:

- Fabian, co się stało między Tobą a Zbyszkiem ?
- Ania, już Ci mówiłem, że nic.
- Nie kłam, czytałam smsa od Ciebie do Zbyszka. O czym nie mam prawa się dowiedzieć, co ?

Spojrzał na mnie przerażony, ale wciąż odpowiadała mi głucha cisza :

- Fabian, powiedz mi w końcu prawdę, co takiego się stało o czym nie powinnam się dowiedzieć ?






Przepraszam za tak długi okres bez rozdziału, ale w tej chwili wszystkie siły rzucam na pracę licencjacką, ale każdemu należy się mała przerwa - więc o to i rozdział :) Następny pojawi się w miarę możliwości jak najszybciej. 

sobota, 12 marca 2016

ROZDZIAŁ 102

Z perspektywy Michała :

Poszedłem na trening, trochę uspokojony rozmową z Mileną. Cieszę się, że powiedziałem jej prawdę. Teraz Monika nie ma już na mnie żadnego haka i mogę spokojnie czekać na to, co mi los przyniesie. Jednak ta sprawa nadal nie dawała mi spokoju. Nie, żebym nie chciał tego dziecka, co to to nie. Ale to z Milą będę wychowywał nasze maleństwo. Oczywiście, nie będę się migał od odpowiedzialności, ale mimo wszystko boję się, że to będzie prowadziło do kłótni między nami. W końcu trening się skończył. Szedłem korytarzem z chłopakami, kiedy nagle podeszła do nas Monika :

- Co Ty tu znowu robisz ? - nawet nie próbowałem udawać, że jestem dla niej miły, bo zaczynała mnie poważnie denerwować swoją natarczywością.
- Musimy porozmawiać Michał.
- Nie, my nic nie musimy. I nie mamy o czym rozmawiać.

Chciałem odejść i dogonić chłopaków, ale Monika złapała mnie za rękę i powiedziała :

- Chcesz, żeby Twoja ukochana Milenka się o wszystkim dowiedziała ?
- Wiesz co ? Żałosna jesteś. I pewnie się zdziwisz, ale nie masz mnie już czym szantażować.
- Co ? Jak to ?
- Tak to. Sam powiedziałem o wszystkim Milenie.
- Tak po prostu ? I nie zostawiła Cię ?
- Nie, wręcz przeciwnie. Wspiera mnie we wszystkim.

Zbliżyłem się do niej i powiedziałem :

- Żałuję, że straciłem na Ciebie tyle czasu. Jak mogłem być taki głupi i nie zauważyć wcześniej jak podłą osobą jesteś naprawdę.
- Nie, Michał. To nieprawda. Ja po prostu... Nadal Cię kocham i tęsknię za Tobą. Wiem, że nadal moglibyśmy być szczęśliwi. Ty, ja i nasze dziecko.....
- Nie mam pewności, że to jest moje dziecko. Jak się urodzi, to zrobimy badania DNA i wtedy będę się dokładał finansowo i pomagał Ci, ale nie licz na nic więcej z mojej strony.
- Michał, dlaczego Ty taki jesteś. Ja wiem, że Ty nadal mnie kochasz... Proszę Cię.

Zaczęła się do mnie zbliżać i chyba chciała mnie pocałować, dlatego szybko się odwróciłem a tam zauważyłem Milenę, która nam się przyglądała. Natychmiast do niej podszedłem :

- Chodźmy stąd skarbie.

Wziąłem ją za rękę i odeszliśmy. Szliśmy korytarzem w ciszy, którą po chwili przerwała Milena :

- Michał, co to było ? O czym Wy rozmawialiście ?
- Skarbie, to nic ważnego, serio. Nie chcę Cię denerwować.
- Michał, ale...
- Proszę Cię, zaufaj mi. Tylko staraj się o tym nie myśleć, bo nie zniósłbym, gdyby Tobie albo naszej niuni coś się stało, bo się za bardzo zdenerwowałaś. To Ty jesteś teraz najważniejsza. Ty i nasza niunia.
- No dobrze, masz rację. Postaram się o tym nie myśleć.
- No i prawidłowo. A teraz idziemy do pokoju, ja wezmę prysznic a Ty sobie odpoczniesz i razem pójdziemy coś zjeść, ok?
- Jak sobie życzysz kapitanie.

Uśmiechnąłem się, pocałowałem ją w dłoń i razem poszliśmy do pokoju. Kiedy weszliśmy do środka dostałem jakiegoś dziwnego smsa od nieznanego numeru " Uważaj na Kurka, bo on wcale nie przestał kochać Twojej dziewczyny i zanim się obejrzyj, odbije Ci ją '' . Zdziwiłem się bardzo, co to mają być za żarty ? Jednak postanowiłem się tym nie przejmować, bo ufałem Bartkowi. W końcu to mój przyjaciel. Starałem się wyrobić się jak najszybciej z prysznicem i potem zeszliśmy na stołówkę. Były wolne miejsca przy stoliku, przy którym siedział Kuraś, więc koło niego usiedliśmy :

- Siema Kubiaki - powiedział
- Cześć Bartek, co dziś dobrego ? - spytała Mila.
- A same pyszności.

Pokazał jej talerz a ona powiedziała :

- Misiu, poszedłbyś i mi nałożył ? Bo jestem potwornie głodna.
- Już lecę skarbie.

Poszedłem do lady, wziąłem tacę i nałożyłem, w międzyczasie zerknąłem na miejsce, w którym siedziała moja dziewczyna i mój przyjaciel. Coś mnie ukuło, kiedy zobaczyłem jak on się do niej uśmiecha, tak jakby... z nią flirtował ? Nie, to niemożliwe. Na pewno tylko mi się przywidziało. Przecież Bartek się zmienił, przysiągł, że nie będzie się do nas wtrącał. Ogarnij się Michał, bo zaczynasz świrować.

Z perspektywy Igły :

Jak ja się cieszę, że pogodziłem się z Kasią. Nie chcę jej stracić, a wiem, że jeśli będę nadal taki zazdrosny, to ona się w końcu wkurzy i mnie zostawi. Musiałem to jakoś zwalczyć. Dzisiaj miał być ten dzień, kiedy Iwona miała mi przywieźć dzieciaki. Mieliśmy powiedzieć im o tym, że się rozwodzimy i że Kasia i ja jesteśmy razem. Bałem się tego, bo oni są jeszcze mali i wiem, że mogą tego nie zrozumieć. Poza tym nie miałem pojęcia, co Iwona im naopowiadała. Nawet nie zauważyłem, kiedy do pokoju weszła Kasia :

- Denerwujesz się ? - spytała.
- Tak, nawet nie wiesz jak bardzo. Wiem, że Domi i Seba nie bardzo rozumieją jeszcze to wszystko ale chciałbym, żeby zaakceptowały mój wybór.
- Spokojnie, będzie dobrze. Przecież to Twoje dzieci, więc na pewno są tak mądre jak ich tata.
- Dziękuję skarbie, nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobił.
- Oj zginąłbyś. - zaśmiała się a ja z nią. To niesamowite jak ta dziewczyna potrafi poprawić mi humor. I właśnie za to ją kocham.

Nagle usłyszałem dźwięk telefonu. Przełknąłem ślinę, bo wiedziałem, że znaczy to, że Iwona i dzieciaki są już na miejscu. Kasia spytała :

- Iść z Tobą ?
- A mogłabyś ?
- No pewnie, przecież wiesz, że Cię będę wspierać. Zawsze i wszędzie.
- Dziękuję.

Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na dół, gdzie koło samochodu czekały już moje kochane szkraby. Jednak już po ich minie wiedziałem, że coś jest nie tak, bo normalnie to biegłyby już do mnie a oboje kurczowo trzymali się Iwony, zwłaszcza Domi. Podeszliśmy jednak i powiedziałem :

- Hej kochani, no co Wy ? Nie przywitacie się z tatusiem ?
- Nie - odpowiedział Sebastian.

Ukucnąłem przed nimi i spytałem :

- Ej, co się z Wami stało ?
- Już wszystko wiemy, nie musisz dłużej udawać.
- Ale.. ale co wiecie ?
- Że nas zostawiasz dla niej - wskazał ręką na Kasię, która stała z boku - jak możesz tato ?
- Nie, Sebastian posłuchaj, ja Wam to wszystko wyjaśnię.
- Nie musisz nic wyjaśniać. Powiem Ci tylko, że jeśli zostawisz nas dla tej dziewczyny - to ja Cię nienawidzę.

I właśnie w tej chwili pękło mi serce. Bałem się, w głębi serca bałem się, że tak będzie. Czułem, że Iwona jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, ale miałem nadzieję, że nie będzie nastawiała dzieciaków przeciwko mnie i Kasi. Przecież to jest dziecinne i takie żałosne. Po chwili podeszła do nas Iwona i powiedziała :

- Sebastian, wejdźcie do środka i idźcie do restauracji. Mama zaraz przyjdzie.
- Ok.

Mój syn wziął siostrzyczkę za rękę i po chwili już ich nie było w zasięgu wzroku. Spojrzałem na Kasię, miała potworne łzy w oczach.

- Kasia...

Jednak nie zdążyłem nic więcej powiedzieć, bo odbiegła w stronę lasu.Widziałem ile bólu jej to sprawiło i najgorsze jest to, że nie mogłem nic na to poradzić. Iwona stała i patrzyła na mnie z tym swoim wrednym uśmieszkiem. Natychmiast do niej podszedłem wściekły :

- Co Ty sobie wyobrażasz, co ?
- Nie wiem o czym mówisz.
- Napuściłaś na mnie dzieciaki. Jak mogłaś ? Nie wstyd Ci ?
- Oj kochanie, już Ci mówiłam. Ze mną tak łatwo nie wygrasz. Chcesz być z tą zdzirą, proszę bardzo. Ale o kontaktach z dziećmi, to zapomnij. Przemyśl sobie to wszystko.

I odeszła a ja zostałem z pustką w głowie.

Z perspektywy Ani :

Weszłam wściekła na górę. Najpierw olewa mnie i zachowuje się jakbym nie istniała, a teraz jeszcze śmie mieć do mnie o to pretensje ? No chyba wolne żarty, ja mu na to nie pozwolę. Położyłam się na łóżku, bo głowa mi pękała od nadmiaru emocji, niestety tych negatywnych. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Miałam nadzieję, że to mama, niestety kiedy się odwróciłam, okazało się, że się bardzo pomyliłam. Zbyszek usiadł koło mnie na łóżku, jednak ja się znacznie się odsunęłam :

- Skarbie, proszę. Nie złość się na mnie.
- Jak mam się nie złościć ? Zachowywałeś się dzisiaj.... nawet nie mam słów, żeby to opisać jak. A teraz jeszcze miałeś do mnie pretensje, że sobie wyszłam. Nie uważasz, że to samolubne z Twojej strony Zbyszek ?
- Wiem, wiem. Masz rację. Miałem ciężki dzień. Powinienem odreagować w samotności, a nie się wyżywać na Tobie. Przepraszam. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.

Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam skruchę. On chyba naprawdę żałował. No i co ja mam zrobić ? Potrzymać go w niepewności czy od razu mu wybaczyć ? Przecież to jasne, że go kocham i nie potrafię się na niego długo gniewać. Echh.. no mam za miękkie serce :

- Ale żeby mi to było naprawdę ostatni raz Zbyszek.
- Oczywiście, że ostatni kochanie. Obiecuję. Dziękuję Ci słońce.

Zbliżył się do mnie i pocałował, a ja to oczywiście odwzajemniłam. Ale nie na długo, bo musiałam dowiedzieć się, co się stało, że był taki jaki był cały dzień :

- Powiesz mi co się stało ?
- Ale z czym?
- No czemu się dzisiaj tak zachowywałeś, na pewno nie bez powodu.
- Potem skarbie, teraz się zrelaksujmy.
- Ale Zbyszek....
- Później.

I nie dane mi było już nic więcej powiedzieć, bo Zbyszek się położył i przytulił mnie do siebie a ja poczułam się tak dobrze, że nie chciałam już o nic pytać, żeby nie wszczynać kolejnej awantury. Ale niech sobie nie myśli, że ja odpuszczę. I tak się dowiem o co tu chodzi...

sobota, 27 lutego 2016

ROZDZIAŁ 101

Z perspektywy Mileny :

Byłam zszokowana i przerażona tym, czego dowiedziałam się od Michała, ale nie chciałam dać po sobie poznać, bo nie chciałam przysparzać mu większych zmartwień. Tylko, że ja... No nie wyobrażam sobie naszego życia, jeśli okaże się, że to Kubi jest ojcem tego dziecka. Wiem, że ono nie jest niczemu winne a ja sobie nie wyobrażam, żeby miało się wychowywać bez jednego z rodziców. Ale z 2 strony nie pozwolę, żeby moja córka nie miała taty. O nie, do tego nie dopuszczę. Po chwili usłyszałam, że ktoś puka do drzwi, poszłam otworzyć a tam stał Bartek :

- Hej, ja tylko... chciałem sprawdzić czy wszystko w porządku ?
- Tak... ja... jest ok.
- Na pewno ? Wybacz, że tak dopytuje, ale nie wyglądasz na w porządku a ja jestem Twoim przyjacielem i chciałbym Ci jakoś pomóc. Wiesz, że zawsze możesz mi się wygadać. Może akurat tego Ci teraz trzeba.
- Może masz rację. Wejdź.

Wpuściłam go do środka.Usiadł na łóżku a ja obok niego i powiedział :

- No to już, psycholog Bartek zamienia się w słuch, o co chodzi ?
- Psycholog ? Serio ? Zmieniłeś zawód ? - zaczęłam się śmiać, on to jednak wiedział jak poprawić mi humor.
- Oj no, nie psuj mi mojego planu. No, mów, słucham Cię bardzo uważnie.
- Ale tak na serio ?
- No tak, dawaj, mów.

Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam powiedzieć Bartkowi, to co mi leży na sercu, może faktycznie mi tego trzeba.

- Wiesz, że Monika jest w ciąży ?
- No, domyśliłem się, chociaż obstawiałem też taką możliwość, że przytyła z rozpaczy po tym jak ją Michał zostawił. No, ale nie ważne. No i co z tą jej ciążą ?
- Ona... ona twierdzi, że to Michał jest ojcem.
- Co ? Jak to ? Zdradził Cię ?
- Nie, jeśli ona ... jeśli to faktycznie jest jego dziecko, to stało się, zanim zaczęliśmy się ze sobą spotykać.
- Aha. I jesteś tego pewna ?
- Tak... po prostu męczy mnie coś innego.
- Co takiego ?
- Wiem, że nie powinnam, ale... To dziecko nie jest niczemu winne, a ja nie chcę mu zabierać ojca. Ale z 2 strony nie odbiorę ojca swojemu dziecku i teraz kompletnie nie wiem co robić. Boję się tego, co dalej będzie.
- A mówiłaś Michałowi o swoich obawach ? Co on na to ?
- Nie, nie mówiłam. Wiem, że on też to bardzo przeżywa. Nie chciałam mu jeszcze bardziej dowalać.
- Ale musicie ze sobą porozmawiać. On musi o tym wiedzieć. Chciałbym Ci jakoś pomóc, ale chyba niestety nie umiem.
- Wiem Bartek, ale dziękuję, że mnie wysłuchałeś. To i tak mi bardzo pomogło. Serio.
- Naprawdę ?
- Tak.
- Ee, no to ja jestem mega zdolny. Może ja powinienem zawód zmienić i zostać zawodowym psychologiem, co o tym myślisz co ?
- Nie, lepiej pozostań przy byciu siatkarzem. To Ci wychodzi najlepiej.
- No w sumie.
- Dziękuję Bartek. Naprawdę.

Przybliżyłam się do niego i przytuliłam go a Bartek powiedział :

- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Na pewno. Wiem, że Michał zrobi wszystko, żebyś była szczęśliwa.
- A jak Ty sobie radzisz ?
- Ja ? - zdziwił się moim pytaniem albo tylko udawał, że nie wie o co mi chodzi.
- No wiesz...
- Wolałbym na ten temat nie rozmawiać, wiesz ? To jeszcze jest zbyt świeże, ale się staram. Naprawdę.
- Dzięki, jesteś kochany. Super jest mieć takiego przyjaciela jak Ty.
- Oj daj spokój, nie praw mi tyle komplementów, bo się jeszcze zaraz zarumienię, a facet z rumieńcami to trochę wstyd, nie ?
- Nie, dlaczego ?

Zaśmiałam się. Bartek miał rację. Będzie dobrze, musi być.

Z perspektywy Kasi :

Byłam strasznie skołowana tym, co usłyszałam. Naprawdę wierzyłam w czyste intencje intencje Michała, dlatego nie chciałam go ranić będąc tutaj. Gdybym tylko go kochała, to wszystko byłoby prostsze. Jest po rozwodzie i nie byłoby przeszkód, żebyśmy byli razem. A z Krzyśkiem, mam takie potworne wyrzuty sumienia.Nie chcę, żeby przeze mnie cierpiały jego dzieci. Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby Igła je stracił . Tylko co ja w tej chwili mogę zrobić ? Muszę sobie to wszystko przemyśleć - być egoistką i myśleć o swoim szczęściu czy cierpieć ale sprawić, że dzieci będą szczęśliwe. Siedziałam sobie tak samotnie na ławce, kiedy usłyszałam, że ktoś koło mnie siada. A tym kimś okazał się powód moich rozmyślań :

- Co Ty tu robisz ? Tak samotnie...
- Rozmyślam.
- Nad czymś konkretnym ?
- Nad wszystkim.
- Skarbie, naprawdę Cię przepraszam. Wiem., że zachowałem się jak totalny kretyn, ale ja po prostu boję się.
- Ty ? A niby czego ?
- Że Cię stracę. A ja Cię naprawdę kocham.
- Krzysiek. Wiesz, co jest dla mnie najważniejsze w związku ? Zaufanie. A Ty jak widać nie ufasz mi ani trochę.
- Ufam Ci, już Ci to mówiłem.
- Ale mi tego nie okazujesz. Krzysiek. Ja....

Chciałam coś jeszcze powiedzieć, ale on tak po prostu zbliżył się do mnie i mnie przytulił.

- Nie chcę się już nigdy więcej z Tobą kłócić.
- Ja też tego nie chcę Krzysiek.
- Obiecuję, że będę się starał nie być takim zazdrośnikiem, ale Ty też musisz mi coś obiecać.
- Co takiego ?
- Że nie zostawisz mnie dla Winiarskiego.
- Krzysiek....
- Obiecaj mi to proszę. Będę wtedy spokojny. Nie zabraniam Ci się z nim widywać czy przyjaźnić, ale....

Wiedziałam, że jest mu ciężko, dlatego postanowiłam przerwać jego męki :

- Dobrze Krzysiu, obiecuję. Bardzo Cię kocham. Naprawdę.
- Ja też .

Krzysiek uśmiechnął się do mnie i mnie pocałował. Wiedziałam, że w tych ramionach chcę spędzić resztę swojego życia. Wiem, że będzie ciężko, wiem, że jeszcze dużo burz i kryzysów przed nami, ale wierzę, że razem to przetrwamy i damy radę.

Z perspektywy Zbyszka :

To wszystko mnie zaczyna już przerastać. Nie wiedziałem, co mam robić a jeszcze przez to pokłóciłem się z Anią. Nie chciałem jej o tym mówić, choć tak naprawdę jestem niewinny. Do niczego między mną a tą panną nie doszło a czuję się jakbym popełnił jakąś zbrodnię.W sumie, gdybym powiedział Ani prawdę, to chyba skoro jesteśmy razem - to powinna mi zaufać i mi uwierzyć, chociaż w sumie, kto wie, co już Fabian jej naopowiadał. Tak czy siak jestem w potrzasku. Spojrzałem na zegarek. Już tak późno a jej nadal nie ma w domu. Zszedłem na dół a tam w kuchni była mama Ani :

- Zbyszku, a gdzie Ania ?
- A nie ma jej jeszcze ? Myślałem, że jest z Panią na dole.
- Pokłóciliście się ?
- Można tak powiedzieć, przepraszam, zadzwonię do niej.

Odszedłem na bok i wybrałem numer do mojej dziewczyny. Niestety miała wyłączony telefon, więc nagrałem się jej na pocztę. Mijały minuty, godziny a ja się coraz bardziej niepokoiłem. W końcu jednak usłyszałem otwieranie drzwi a tam pojawiła się Ania . Od razu do niej podszedłem :

- Ania, skarbie, gdzie Ty byłaś ?
- A co Cię to obchodzi ? Miałeś mnie gdzieś dzisiaj cały dzień.
- Skarbie, nie to nie tak. Ja po prostu....
- Ty po prostu co ?
- Przepraszam, ale nie mogę Ci teraz powiedzieć.
- Zbyszek, co się z Tobą dzieje ? Masz ostatnio przede mną same tajemnice. Nie ufasz mi ?
- Ufam, ale... Nie mogę.
- Daj spokój, zapomnij.

Ruszyła po schodach na górę.

- Ania, ja....
- Nie, dopóki nie powiesz mi całej prawdy, nie mamy o czym rozmawiać. Idę spać do gościnnego.

I poszła nawet się na mnie nie patrząc. A ja czułem, że cały mój świat się rozlatuje. Nie widziałem co mam zrobić. Każda opcja wydawała mi się zła.....