sobota, 31 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 70

Z perspektywy Mileny :

Minęło kolejnych kilka dni. Prawie codziennie widywałam się z Alkiem, który wpadał do mnie i dotrzymywał mi towarzystwa. Codziennie dzwonił Michał i dopytywał się jak się czuję. Próbowałam dowiedzieć się czy aby nie uszkodził Kurka, choć on uparcie twierdził, że go nie tknął - ja mu jakoś nie wierzyłam. Znam Michała i jego charakter i nie podarowałabym sobie, gdyby miał przeze mnie jakieś kłopoty. Właśnie siedziałam sobie w salonie i oglądałam jakiś film. Będąc pewna, że to Alek poszłam otworzyć nawet nie patrząc kto dzwoni. Grubo się jednak przeliczyłam. Wystraszyłam się widząc Kurka na schodach i próbowałam od razu zamknąć drzwi, jednak on był ode mnie silniejszy :

- Czego chcesz ? Michał nie wyraził się wystarczająco jasno, że masz się do mnie nie zbliżać ? Mam zadzwonić po policję ?
- Nie, nie, proszę. Chcę tylko z Tobą porozmawiać, wyjaśnić Ci wszystko.
- Wyjaśnić ? Co Ty chcesz wyjaśniać ?
- Proszę Cię, daj mi chwilkę. Przysięgam, że Cię nie skrzywdzę.
- Obym tego nie żałowała, ale dalej niż do przedpokoju nie wejdziesz.
- Ok dziękuję Ci.

Ech..obym tylko tego nie żałowała. Przepuściłam go i zamknęłam drzwi, po czym stanęłam przed nim z założonymi rękami gotowa wysłuchać bajeczki jaką chce mi wcisnąć :

- Po pierwsze to ja chcę Cię bardzo, ale to bardzo przeprosić. Nie wiem, co mną wtedy opętało. Ja nigdy w życiu świadomie nie zrobiłbym Ci krzywdy. Proszę, musisz mi uwierzyć. Przecież wiesz, że ja Cię kocham.
- Kochasz mnie ? Czy ty się  Bartek słyszysz ? Ty mnie chciałeś zgwałcić...
- Nie, nie. To nie tak.. Ja po prostu.. Byłem pewien, że Ty..też coś do mnie czujesz, tylko boisz się tego uczucia między nami. W końcu już raz.. no wiesz... Spaliśmy ze sobą i było nam cudownie więc myślałem, że teraz też tego chcesz, tylko nie chcesz skrzywdzić Michała.
- Nawet jeśli by tak było to Ci nie dawało żadnego prawa do próby zmuszenia mnie do...
- Wiem, wiem.. I tak cholernie jest mi przez to wstyd. Gdybym tylko mógł cofnąć czas, nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.

Zbliżył się do mnie i wykorzystał to, że straciłam czujność, po czym chwycił mnie za ręce zbliżając jeszcze bardziej do siebie

- Proszę Cię, wybacz mi. Daj mi szansę a ja przysięgam, że naprawię swój błąd. Nie chcę, nie mogę Cię teraz tak po prostu stracić.
- Bartek, ja nie...
- Błagam...

Zbliżył się jeszcze bardziej do mnie, po czym podniósł mój podbródek do góry i powiedział :

- Obiecaj mi chociaż, że to przemyślisz, że nie skreślisz mnie tak od razu.

Jego ton głosu był taki.. smutny, zagubiony. I sprawił, że i ja się w tym znowu zagubiłam. Znowu poczułam, że jakaś część mnie chce by Bartek był blisko. Znów czułam tą cholerną gęsią skórkę rozchodzącą się po całym ciele. Stałam jak zahipnotyzowana a Bartek zbliżał się coraz bardziej i kiedy już chciał mnie pocałować, ja się od niego odsunęłam i przeszłam do salonu. Stanęłam przy oknie i patrzyłam na krajobraz, kiedy poczułam za sb jego obecność.

- Czemu to znów robisz ? Po tym co chciałeś zrobić, chciałam o Tobie zapomnieć, znienawidzić Cię i byłam na dobrej drodze a Ty mi znowu wszystko utrudniasz.
- Bo nie zniósłbym, gdyby osoba, którą kocham mnie nienawidziła.

Położył ręce na moich biodrach i odwrócił mnie tak, że stałam już do niego przodem.

- Jak mam Ci uwierzyć, że mnie kochasz ? Po tym wszystkim...
- Nigdy niczego bardziej nie żałowałem. Ale spójrz mi w oczy, proszę.

Spojrzałam i to był chyba mój największy błąd. Jego spojrzenie było pełne.. takiej czułości.. w stosunku do mojej osoby. A ja już nic kompletnie nie wiedziałam :

- Kocham Cię, bardzo. Ale jeśli mi powiesz prosto w oczy, że ja nic dla Ciebie nie znaczę to zniknę na zawsze z Twojego życia.
- Bartek, proszę. Przestań.. Wiesz dobrze, że nie mogę tego powiedzieć...
- Dlaczego ?
- Ja...Jesteś mi strasznie bliski i .. pomimo, że nie umiem w pełni określić moich uczuć, to.. podoba mi się, to kiedy jesteś blisko mnie. Czuję się wtedy... dobrze...
- Widzisz ? W takim razie nie broń się przed tym uczuciem, nie uciekniesz przed tym choćbyś nie wiem jak bardzo chciała...

Przysunął mnie znów bardzo blisko siebie i położył swoją dłoń na policzku. Czułam takie przyjemne ciepło bijące od niego. Zaczął mnie czule po nim głaskać. Po chwili pocałował mnie tak delikatnie. Jakby chciał mi udowodnić, że naprawdę mnie kocha. Oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Lekko się uśmiechnęłam, co Bartek chyba uznał za gest przyzwolenia, bo po chwili chciał mnie po raz kolejny pocałować ale ja się odsunęłam :

- Bartek, będzie lepiej jak już sobie pójdziesz.
- Ale...
- Ja muszę sobie to wszystko przemyśleć. Wolałabym teraz zostać sama.
- Ok, rozumiem. Ale odezwiesz się do mnie ?
- Tak, zadzwonię.
- W takim razie będę czekał.

Pocałował mnie w policzek a ja zostałam sama z natłokiem dręczących mnie myśli.

Z perspektywy Kasi :

Winiar pojechał a ja zostałam u niego w mieszkaniu, bo nie chciałam wracać do mamy. Znów zaczęłaby mi prawić te swoje morały.. Dobra mniejsza z tym. Cały czas zastanawiam się nad tą rozmową Winiarskiego.. Jak mam dowiedzieć się czy ta kobieta, z którą gadał to była Iwona ? No przecież nie zadzwonię do Krzyśka i nie spytam go czy przypadkiem jego żona nie spiskuje za jego plecami przeciwko nam. Przecież to chore.. Kurka, zaczynam popadać w jakąś paranoję. A propos Igły, od czasu tego naszego wypadu do Zakopanego tak cholernie za nim tęsknię.. Już naprawdę myślałam, że się z niego wyleczyłam a tu klops.. wszystkie uczucia wróciły.. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Dziwne, czyżby ktoś do Winiara zapomniał, że on jest w Spale ? No na pewno to nikt z moich znajomych. Poszłam otworzyć a tam stał jakiś facet :

- Cześć, jest może Misiek ?
- Nie, on już pojechał do Spały. Trenuje teraz z reprezentacją.
- A no tak.. zapomniałem.
- Może coś przekazać ?
- Nie, wiesz co.. Miałem dla niego zdjęcia, o które prosił ale to zadzwonię do niego i umówię się, że wpadnę jak będzie.

Chciał odejść, ale ja powiedziałam :

- Czekaj, czy my się już czasem gdzieś nie widzieliśmy ? Nie byłeś ostatnio czasem w Zakopanem ?

Zaśmiał się jakoś tak nerwowo i powiedział :

- Ja ? W Zakopanem ? No coś Ty, ja teraz zawalony pracą jestem, dobra to ja lecę, spotkamy się kiedyś. Na razie.

I szybko zbiegł ze schodów, tak, żebym go czasem nie zatrzymała. Dziwny koleś....

Z perspektywy Ani :

Rano przyszedł do mnie doktor z dobrą wiadomością, że będę mogła już dzisiaj wrócić do domu. Ucieszyłam się bardzo.. Nie znoszę szpitali.. Czekałam, aż przyjdzie Zbyszek i będę mu mogła to powiedzieć, jednak coś długo go nie było. Bałam się, jak się dogadał z moimi rodzicami. Oni potrafią człowieka dobić. Szybko jednak przestałam o tym myśleć, bo do mojej sali wszedł uśmiechnięty Zbyszek :

- Cześć kochanie.
- Cześć.

Podszedł do mnie i mnie pocałował czule i usiadł koło mnie na łóżku :

- Jak się czujesz ?
- Dobrze, lekarz powiedział, że już dziś mogę wracać do domu. Muszę tylko poczekać na wypis.
- Naprawdę ? To cudownie. Strasznie się cieszę.
- Ja też, ale lepiej mi powiedz jak Ci poszło z moimi rodzicami ? Bardzo byli dla Ciebie niemili ?
-  Nie, ani trochę. Byli bardzo sympatyczni.
- Zibi, nie ściemniaj proszę.
- Ania, mówię całkowitą prawdę. Byli dla mnie bardzo mili i zaakceptowali mnie.
- Jejku, naprawdę ?
- Tak.
- AA.. Tak się cieszę.

Podniosłam się do pozycji siedzącej i mocno go przytuliłam. Kiedy się od siebie odsunęliśmy powiedziałam :

- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też skarbie.

Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Lekarz przyniósł mi wypis, Zibi pomógł mi się spakować i już po chwili byłam w drodze powrotnej do domu.. Oby teraz już było tylko lepiej....

niedziela, 25 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 69

Z perspektywy Mileny :

Minęło już kilka dni odkąd Michał wrócił do Spały. Strasznie się nudziłam sama w tym ogromnym mieszkaniu, całe szczęście, odwiedzał mnie codziennie Alek. Cieszę się, że do mnie wpada, rozmawiamy, potrafi odciągnąć mnie od wciąż gnębiących mnie myśli. Jak mogłam być tak głupia i dać się omamić Kurkowi ? Przecież ja.. przez chwilę zastanawiałam się czy aby coś do niego nie czuję. Mogłam popełnić największy błąd mojego życia. Całe szczęście, w porę Bartek pokazał swoje prawdziwe oblicze. Moje głębokie przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć a tam stał oczywiście Alek :

- Cześć Alek. Wejdź.
- Ale ostrzegam, dziś już się nie dam nabrać na żadne łatwe polskie słowa. Jeszcze dziś mnie boli głowa jak sobie przypomnę...
- Ok ok. Dziś się nie obawiaj, nie będę Cię niczym męczyć.
- Na pewno ?
- Na pewno. Obiecuję.
- No to w takim razie mogę bezpiecznie wejść.

Uśmiechnął się i przeszedł do salonu a ja się zaśmiałam. Bardzo lubię Akhrema, jest strasznie sympatycznym facetem, a ten jego Białoruski akcent, mega uroczy.... Tylko się nie zakochaj, już masz jedną nauczkę. Poszłam zaraz za Alkiem do salonu i spytałam :

- Czego się napijesz ? Kawy, herbaty ?
- No przecież mnie znasz.
- W takim razie.... kawa.
- Kawa.

No tak, jak mogłam zapomnieć, że wszyscy sportowcy a zwłaszcza siatkarze są uzależnieni od kofeiny ? Nie przeżyliby jednego dnia choćby bez jednej kawy ? Przyrządziłam Akhremowi ten tzw. '' napój Bogów '' i wróciłam do salonu.

- Proszę bardzo.
- A dziękuję.

Usiadłam również na kanapie i powiedziałam :

- No to opowiadaj Alek, co tam u Ciebie słychać ?
- A co może być słychać u takiego kaleki jak ja ? Chodzę na rehabilitację, ale boję się, że nie zdążę do początku sezonu.
- Hej, nie myśl tak, jesteś twardym facetem, jestem przekonana, że dasz radę.
- Tak myślisz ?
- No pewnie. Kto jak nie Ty ?
- Dziękuję, że mnie wspierasz.
- Chyba nie tylko ja. Jest Twoja żona, chłopcy....
- Taaakk...

Dziwnie spuścił głowę i się zmieszał a ja już wiedziałam, że coś jest nie tak więc musiałam się tego dowiedzieć :

- Alek, co się dzieje ?
- Nic.
- No przecież widzę. Posmutniałeś, gdy wspomniałam o Natalii. Co się stało ?
- Ona.. zabrała chłopców i wyjechała.
- Co ? Jak to ? To przecież niemożliwe.
- Powiedziała, że nie może już dłużej znieść tego, że mnie więcej nie ma niż jestem i że wnosi sprawę o rozwód i o pełnię praw opieki nad chłopcami.
- Ale ona nie może Ci tego zrobić. Przecież chłopcy są Twoim największym skarbem.
- Ja.. nie dam sobie rady z myślą, że nie będę mógł ich widywać.
- Nie myśl tak, spróbujemy jakoś coś zaradzić. Michał ma znajomego prawnika, na pewno coś Ci poradzi.
- Dziękuję Ci. Bardzo. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Zbliżył się do mnie, po czym wziął mnie w ramiona i bardzo mocno przytulił do siebie. Z początku byłam lekko zdziwiona, jednak po chwili oddałam uścisk i wtuliłam się w Alka. Czułam się przy nim tak dziwnie bezpieczna i spokojna. Pytanie czemu ? Tylko nie popełnij znów tego samego błędu, co z Kurkiem. Nie, Alek jest na pewno inny, nie zależy mu na tym, żeby mnie zaliczyć. Gdyby tak było już dawno by spróbował. Alek to świetny facet, który kocha swoich synów a ja chcę mu pomóc. To wszystko.

Z perspektywy Kasi :

Cholera jasna no, normalnie jak na złość Winiarski siedział przy mnie i nie odstępował mnie na krok. Nawet skubany do łazienki nie chodził. Czy on to robił specjalnie, czy jak ? Ja się muszę dowiedzieć o co tu chodzi ? Tylko jak ? Myśl Kasia, myśl.. Nagle jak na zawołanie Winiar podniósł się z kanapy. Ach no tak... zapomniałam dodać, że oglądaliśmy jakaś beznadziejną komedię romantyczną. Udawałam, że mnie obchodzi, choć tak naprawdę myślami byłam w innym świecie :

- Gdzie idziesz Misiek ? Było mi na Tobie tak wygodnie.
- Hahaha bardzo śmieszne. Idę do łazienki, zaraz wróci Twoja poduszka.

O tak, to może być moja jedyna szansa. Już byłam w siódmym niebie a tu Winiar wziął swój telefon z szafki i schował do kieszeni. Muszę coś zrobić :

- A po co bierzesz telefon do łazienki ? Masz kochankę, do której będziesz po kryjomu dzwonił ? - próbowałam go wziąć pod włos.
- No coś Ty. Idę dzwonić na sex telefon a toaleta to idealne miejsce na to.

Miałam nadzieję, że jednak go zostawi, ale wszedł do łazienki z telefonem w kieszeni. Fuck, no i lipa.. Teraz już nie będę miała szansy sprawdzić połączeń. Ale ja tak nie odpuszczę, tak czy siak dowiem się co tu się dzieje, bo mi się to poważnie nie podoba. Nawet nie zauważyłam, że Winiar już był z powrotem obok mnie. :

- Nad czym tak intensywnie myślisz skarbie ?
- Nad niczym, szybko Ci zeszło z tym sex telefonem.
- A bo wiesz.. jednak zrezygnowałem.
- Tak ? A to czemu ?
- A bo uznałem, że mi to nie potrzebne, ponieważ mam Ciebie.

Zaśmiałam się a on wykorzystał moment i wpił się w moje usta. Całował mnie z tak ogromną pasją, że poddałam się jego pocałunkom. Opadliśmy na kanapę wciąż się całując, jednak kiedy jego ręka zawędrowała pod mój t- shirt musiałam ostudzić jego zapędy.

- Nie Michał, nie możemy.
- Co ? Ale dlaczego ?
- Bo jutro wracasz do treningów. Stefan nie byłby zbytnio zadowolony, nie sądzisz kapitanie ?
- Ech.. dlaczego musisz mieć we wszystkim rację ?

Zaśmiałam się, cmoknęłam go w usta i usiadłam z powrotem na kanapie, po czym wróciłam do oglądania filmu a Winiar usiadł obok mnie i również zaczął oglądać. Tak naprawdę nie chciałam z nim się jeszcze kochać, najpierw chciałam mieć pewność, że mnie nie oszukuje. Potem, jeśli wszystko będzie w porządku, pomyślę nad przypieczętowaniem związku z Michałem.

Z perspektywy Zbyszka :

Wyszedłem wraz z tatą Ani ze szpitala i udaliśmy się na parking a tam wsiedliśmy do samochodu :

- Ja naprawdę nie chcę robić państwu kłopotu, to nie jest problem załatwić sobie pokój w hotelu. Nie chciałbym państwu przeszkadzać.
- Daj spokój, to sama przyjemność a nie żaden kłopot.
- Na pewno ?
- Tak.
- No dobrze, w takim razie bardzo dziękuję.
- Ależ daj spokój. Może nasza reakcja wydała Ci się na początku mało przychylna, ale zrozum nas. My chcemy dla naszej Ani jak najlepiej, a Ty jesteś osobą medialną, rozpoznawalną...

Już chciałem mu przerwać i coś wtrącić, ale on powiedział :

- Zaczekaj, daj mi dokończyć. My się z żoną po prostu boimy jak Ania to wszystko zniesie, ale kiedy widzę jak ona na Ciebie patrzy a jak Ty na nią, to wiem, że oboje się bardzo kochacie i że nie możemy Wam tego zepsuć.
- Naprawdę ? Nie macie państwo nic przeciwko naszemu związkowi ?
-Nie, ale musisz mi obiecać, że nie skrzywdzisz mojej córki. Bo inaczej....
- Oczywiście, przyrzekam. Kocham ją najbardziej na świecie i ani mi to w głowie.
- Cieszę się.

Dojechaliśmy do domu w bardzo przyjaznej atmosferze. Tam czekała już mama Ani z kolacją. Zjadłem, umyłem się i poszedłem do pokoju, który mi wskazali rodzice mojej Ani i się położyłem z nadzieją, że może w końcu i nam się wszystko zacznie układać....

piątek, 16 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 68

Z perspektywy Mileny :

Obudziłam się leżąc w swoim łóżku a obok mnie był Michał, który mocno mnie tulił do siebie. Jakim cudem on się tu znalazł ? Przecież miał wracać do Spały. Po chwili zaczęły mi się przypominać wydarzenia z poprzedniego dnia. Zaczęłam mieć dziwne poczucie, że to wszystko to moja wina, że sama go sprowokowałam. I pomyśleć, że przez kilka chwil zastanawiałam się czy to przypadkiem nie jego kocham a on... Chciał mnie tylko zaliczyć. Typowy facet.. Całe szczęście, że Misiek wrócił i mnie uratował. Nie wiem co by się stało, gdyby.. Nie, nie chcę nawet o tym myśleć. Nagle poczułam, że ktoś całuje mnie w policzek :

- Cześć kochanie.
- Cześć. Misiek, ja.. Ja ci jeszcze nie podziękowałam.
- Przestań, nie masz za co.
- Oczywiście, że mam. Uratowałeś mnie. Gdyby nie Ty, on by.....
- Nawet o tym nie myśl słoneczko. Jak sobie pomyślę co on.. Ciarki mi przechodzą po całym ciele.
- Tak się bałam Michał.
- Cii..już jesteś bezpieczna. On Cię nie skrzywdzi.
- Misiek, tak właściwie to co Ty tu robisz ? Przecież powinieneś być w Spale.
- Powinienem, ale nie jestem. Dzisiaj jadę, rozmawiałem wczoraj ze Stefanem i uprzedziłem go.
- Ale chyba nie powiedziałeś mu...
- Nie, choć w pewnej chwili chciałem. Żeby go wyrzucił na zbity ryj z drużyny, ale wiedziałem, że Ty tego nie chcesz więc się wstrzymałem i sam to z nim załatwię.
- Proszę Cię, tylko nie rób nic głupiego.
- Spokojnie, nie denerwuj się. Wytłumaczę mu, że ma się do Ciebie nie zbliżać. Werbalnie.
- Na pewno ? Tylko werbalnie ?
- Na pewno. Zaufaj mi.
- Dobrze.
- Ale...
- Ale co ?
- Trochę się jednak o Ciebie jeszcze martwię więc załatwiłem Ci na jakiś czas towarzystwo.
- Jakie towarzystwo  Misiu ? Co Ty znowu wymyśliłeś ?
- Alek Akhrem będzie Cię odwiedzał. Ma tutaj w pobliżu rehabilitację i poprosiłem go, żeby do Ciebie zaglądał.
- Ale po co ? Nie jestem małym dzieckiem Michał. Poradzę sobie.
- Wiem słońce, że nie jesteś, ale Cię kocham i martwię się o Ciebie. Boję się, że on...
- Dobrze, niech będzie.
- Cudownie, przynajmniej będę mógł spokojnie trenować wiedząc, że jesteś bezpieczna.
- Misiu, kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Bardzo mocno. I nie zniósłbym, gdyby stało Ci się coś złego i to z mojej winy.

Przytuliłam się mocno do Michała. Tak naprawdę cieszyłam się, że ktoś przy mnie będzie, bo się bałam. Bałam się, że Kurek wróci i będzie chciał dostać to, czego nie otrzymał. Brzydziłam się go strasznie i już nic nie zmieni mojego nastawienia w stosunku do niego.

Z perspektywy Winiara :

O jasna cholera ! I co ja mam teraz zrobić ? Co ja mam powiedzieć ? Myśl Winiar, myśl....

- Skarbie, co Ty tu robisz ? Nie spodziewałem się tu Ciebie teraz.
- Nie zmieniaj teraz nagle tematu, pytałam do jasnej cholery z kim rozmawiałeś ? Z Iwoną ? Żoną Krzyśka ?
- Co ? Nie, absolutnie..
- Słyszałam, że mówiłeś do tej osoby Iwona. Nie rób ze mnie idiotki Michał.
- Uspokój się i mnie posłuchaj proszę.
- Dobrze. Słucham.
- Tak, ja... rozmawiałem z Iwoną.. Ale to nie była żona Krzyśka.
- Więc kto ?
- Moja znajoma z dawnych czasów. Próbowała mnie namówić do tego, abym pomógł jej poderwać mojego kumpla, ale on jest zajęty więc powiedziałem jej, że nie będę się w to mieszał, że zrobiłem co mogłem a reszta należy do niej.

Przez chwilę się nic nie odzywała, tak jakby analizowała w myślach to co powiedziałem, a ja modliłem się, żeby mi uwierzyła. Nie mogłem już znieść tej ciszy więc podszedłem do niej bliżej i spytałem :

- Słońce.. powiedz coś...
- Co mam powiedzieć ? Co byś chciał usłyszeć ?
- No nie wiem... Na przykład, że mi wierzysz ?

Podszedłem jeszcze bliżej, chwyciłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie. Stykaliśmy się ze sobą czołami. Spytałem po cichu :

- Wierzysz mi ?
- Ja.. nie wiem.. Wierzę..
- Tak się cieszę kochanie.

Przytuliłem ją mocno do siebie, po czym zaproponowałem, żebyśmy zjedli razem obiad. Zgodziła się, a z racji tego, że nie miałem zbyt wiele w swojej lodówce musiałem pójść do sklepu.

Z perspektywy Kasi :

Czy on myśli, że ja jestem jakąś pustą i nic nie rozumiejącą blondyną ? Takie kity to on może wciskać swojej byłej żonie a nie mi. On coś ściemnia a ja się muszę szybko dowiedzieć o co tu chodzi. A nadarzyła się do tego idealna okazja, kiedy poszedł do sklepu a ja zostałam sama w jego mieszkaniu. Wiem, że może to nie fair, ale postanowiłam trochę poszperać. Może coś znajdę. Zaczęłam od jego sypialni. Musiałam się śpieszyć, bo nie miałam zbyt dużo czasu. Kiedy już wydawało mi się, że znalazłam coś co mnie zaintryguje, usłyszałam otwieranie drzwi. Cholera jasna. Odłożyłam wszystko szybko na miejsce i niezauważenie przemknęłam do salonu.

- Kochanie, jestem.
- Już ? Tak szybko ?
- Tak, nie było kolejek. Pomożesz mi ?
- Już idę.

Przeszłam do przedpokoju i wzięłam od niego 2 reklamówki, po czym zabraliśmy się za przygotowywanie obiadu. Starałam się udawać, że wszystko jest w porządku, choć tak naprawdę to w myślach cały czas miałam o co tu może chodzić ? Byłam wprost przekonana, że on rozmawiał z żoną Krzyśka... Tylko jak ja mam znaleźć na to dowody ? A może mi się tylko wydaje i dostaje paranoi, bo chcę zagłuszyć wyrzuty sumienia, bo sama nie jestem w porządku wobec Michała, próbując sobie wmówić, że to on jest ten zły ? Nie, już sama nie wiem.. Jedyne wyjście, to sprawdzić jego telefon. Zobaczę z kim rozmawiał, porównam numery, bo jeśli gadał z żoną Igły, to będę wiedziała, bo mam jej numer zakodowany. Tylko muszę to zrobić zanim wróci z powrotem do Spały. Pytanie jak ? 

Z perspektywy Zibiego :

Posiedziałem u Ani jeszcze trochę, ale w końcu musiałem się zbierać, bo skończyły się godziny odwiedzin :

- Zbyszek, ale dokąd Ty teraz pójdziesz ?
- Oj przestań słońce, wynajmę sobie pokój w jakimś hotelu.
- Nie, ja nie chcę, żebyś Ty w jakimś hotelu był. Zibi, zostań ze mną, proszę. Zapytam lekarza, na pewno się zgodzi ten jeden raz.
- Kochanie, wiesz, że nie da rady.

Nagle usłyszałem głos jakiegoś mężczyzny, który powiedział :

- Dlatego tu przyjechałem zabrać pana Bartmana do nas.

Odwróciłem się i zobaczyłem w drzwiach ojca Ani. Spojrzałem na nią. Była wyraźnie zdziwiona ale i zadowolona :

- Naprawdę tato ?
- Pewnie, właśnie dlatego tu jestem.
- Ale ja nie chcę robić państwu kłopotu. - powiedziałem niepewnie.
- To nie będzie żaden kłopot, tylko przyjemność.
- Zbyszek, no proszę Cię. Zgódź się. Zrób to dla mnie.

Przez chwilę się wahałem, ale w końcu powiedziałem :

- No dobrze.
- Super, to do zobaczenia jutro. - powiedziała Ania.
- Co ? Teraz mnie wyganiasz a przed chwilą chciałaś iść do lekarza, żeby mi pozwolił zostać, co ?
- Tak, już mi wynocha stąd. - zaśmiała się.
- No już już , nie złość się skarbie. Już uciekamy. Do jutra, śpij dobrze. Odpoczywaj.

Pocałowałem ją w czoło, żeby w razie co nie denerwować jej taty, skoro miałem u nich spać i wyszliśmy wspólnie ze szpitala.. To będzie długa noc....

sobota, 10 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 67

Z perspektywy Mileny :

Nasz krótki urlop dobiegł końca i trzeba było wrócić do trudnej, szarej rzeczywistości. Michał wrócił do Spały trenować a ja pojechałam do Żor do naszego mieszkania. Muszę w końcu porozmawiać z Bartkiem. On mi wcale nie ułatwia wysyłając mi ciągle smsy jak bardzo za mną tęskni, itp. Naprawdę jest mi bardzo bliski i nie darowałabym sobie, gdybym go skrzywdziła ale my nigdy nie będziemy razem. Jedna jego wiadomość znów wszystko rozgrzebała a byłam święcie przekonana, że wyleczyłam się z tego zauroczenia nim. A teraz.. teraz znów łapię się na tym, że często o nim myślę i w ogóle. Wysłałam mu smsa, żeby przyjechał. Chcę mieć już za sobą tą rozmowę i uwolnić swoją głowę od Bartosza Kurka. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam w lustro, żeby sprawdzić jak wyglądam ( w sumie nie wiem po co, no ale... ) po czym poszłam otworzyć. Za drzwiami stał oczywiście Kurek. Miał na sobie krótkie spodenki i t- shirt, który uwidaczniał jego warstwę mięśni. Wyglądał tak strasznie przystojnie. Dość, ogarnij się :

- Cześć.
- Cześć, wejdź do środka.
- Dziękuję.

Wszedł do przedpokoju i wyjął zza pleców różę.

- Proszę, to dla Ciebie.
- Dziękuję, ale nie musiałeś.
- Wiem, ale chciałem.
- Dziękuję. To co ? Chodźmy do salonu.
- Ok.

Przeszliśmy oboje do pomieszczenia obok i usiedliśmy na kanapie. Przez chwilę panowała dość niezręczna cisza więc postanowiłam ją przerwać:

- Bartek, chciałeś koniecznie ze mną porozmawiać.
- Tak wiem i ja.. miałem już nawet w głowie ułożone co chcę Ci powiedzieć.Ale kiedy Cię zobaczyłem, w tej sukience...Czuję się jakbym zapomniał języka w gębie. Wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję, ale ja...

Chciałam powiedzieć coś jeszcze jednak Bartek przysunął się do mnie bardzo blisko. Zaczął powoli sunąć dłonią po moim odsłoniętym ramieniu a ja znów zaczęłam mieć ciarki na całym ciele.

- Bartek, proszę Cię. Przestań. Nie rób tak.
- Jak ? Nie wiem o co Ci chodzi.
- Doskonale wiesz i proszę, żebyś przestał.
- Wcale nie chcesz, żebym przestał. Widzę to po Twoich oczach. Czemu tak bardzo się przed tym bronisz ? Czemu nie chcesz się przyznać przed samą, że też coś do mnie czujesz ? Popatrz mi w oczy i powiedz, że się mylę.

Podniósł mój podbródek, tak, żebym spojrzała mu prosto w oczy. Już miałam się odezwać i powiedzieć, żeby sobie poszedł, kiedy on bez żadnego pytania wpił się w moje usta. Przez chwilę oddawałam jego pocałunki, jednak w porę się opamiętałam i gwałtownie się odsunęłam.

- O co chodzi ?
- Jak to o co chodzi ? Nie rozumiesz ? Już Ci mówiłam Bartek, nie możemy tego zrobić.
- Daj już spokój, wiem, że też tego chcesz.

I znów zaczął mnie całować. Próbowałam się wyrwać, ale Kurek był znacznie silniejszy ode mnie. Zaczynałam się go bać, bo był bardzo agresywny w stosunku do mnie. Szarpnął mnie, tak, że ja leżałam na kanapie a on wisiał nade mną. Chciał ściągnąć ze mnie moją sukienkę, ale wciąż mu się wyrywałam. Płakałam :

- Bartek, proszę. Nie rób tego. Zostaw mnie. Przyrzekam, że nic nie powiem Michałowi, tylko mnie zostaw.
- Zamknij się. Mam na Ciebie ochotę

I znów zaczął całować mnie, wyrywałam się tak mocno, jak tylko potrafiłam, kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi...

Z perspektywy Michała :

Wyjechałem już z Żor, kiedy przypomniało mi się, że nie wziąłem moich nakolanników z domu, więc musiałem się wrócić. Wszedłem na górę, otworzyłem drzwi i widok jaki tam zastałem zaparł mi dech w piersiach. Ten sukinsyn Kurek dobierał się do Mileny. Natychmiast podbiegłem tam i go odciągnąłem, po czym zacząłem go na ślepo okładać pięściami.

- Ty sukinsynie, jak mogłeś ? Zabiję Cię gnoju, słyszysz ? Zabiję.

Biłbym dalej, ale poczułem, że ktoś łapie mnie od tyłu i odciąga. Spojrzałem na Milę. Była cała zapłakana :

- Michał. Proszę.. Zostaw go.. Narobisz sobie tylko problemów. On nie jest tego wart.
- On musi dostać w ryj.
- Michał... - spojrzała na mnie tymi swoimi oczkami. Były teraz takie smutne i bez wyrazu.

Chwyciłem Kurka za fraki. Nie wiem skąd miałem tyle sił, w końcu był ode mnie większy, ale to chyba powaga sytuacji dodała mi animuszu. W każdym bądź razie, podniosłem go i wyrzuciłem za drzwi wcześniej tylko krzycząc :

- Wypieprzaj mi stąd i nigdy więcej nie zbliżaj się do nas a jak zobaczę Cię w pobliżu Mileny to nie ręczę za siebie i Cię zabije.

Zatrzasnąłem drzwi i natychmiast podbiegłem do Mili. Przytuliłem ją z całych sił do siebie a ona cały czas płakała. Byłem taki wściekły na Kurka, jak on mógł ją tak skrzywdzić ? Serce mi się krajało, kiedy ją widziałem w takim stanie. Usiedliśmy na kanapie. Milena ani na chwile się nie ruszyła, cały czas tylko płakała. Przez chwilę wydawało mi się, że zasnęła, więc chciałem wstać i zadzwonić do Stefana, że dzisiaj nie przyjadę, ale to ją natychmiast obudziło i znów zaczęła płakać :

- Nie Michał, proszę. Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie.
- Cichutko skarbie. Jestem przy Tobie. Nigdzie się nie ruszam. Śpij spokojnie.

Ułożyliśmy się wygodnie na kanapie, Mila przytuliła się mocno do mnie i zasnęła.

Z perspektywy Kasi :

Urlop w Zakopanem był cudowny, jednak wszystko co piękne, szybko dobiega końca. Wróciłam do mojego życia - życia z Michałem. Wiem, że Igła mnie kocha. Wierzę mu, ale co z tego ? My nigdy nie będziemy razem. Przecież nie może zostawić Iwony a przede wszystkim dzieci. Postanowiłam zrobić Michałowi niespodziankę i poszłam go odwiedzić. Dał mi klucze do swojego mieszkania, więc najciszej jak tylko można otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Okazało się, że niestety Winiar był w domu. A ja miałam nadzieję, że może jest w sklepie, no ale nic.. Damy radę i tak. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że rozmawia z kimś przez telefon. Był bardzo zdenerwowany. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, no ale.. jakoś tak samo wyszło :

- Tak wiem, no ale co ja Ci poradzę ? To Ty miałaś się tym zająć. Ja swoją robotę zrobiłem. To moja wina, że zdjęcia go nie zniechęciły ? Ja zrobiłem to co miałem zrobić, żeby ich rozdzielić. Reszta należy do Ciebie Iwona.

Aż mi się słabo zrobiło, jak to usłyszałam. Iwona ? Postanowiłam się od razu ujawnić :

- Słucham ? Powiedz, że się przesłyszałam....

Z perspektywy Ani :

Lekarz miał bardzo dziwną minę i ciężko mi było cokolwiek z niej wywnioskować. Przez chwilę panowała cisza jednak w końcu się odezwał :

- Mam już Pani wyniki.
- Coś poważnego doktorze ? Błagam, niech pan już dłużej nie trzyma w niepewności. - powiedział Zbyszek.
- Spokojnie, nic złego się nie dzieje. Pani organizm jest po prostu osłabiony, przypuszczam, że miała Pani ostatnio dużo stresów, prawda ?
- No cóż.. Tak.. Trochę tego było.
- Będzie dobrze, musi Pani teraz dużo odpoczywać i się nie denerwować i sądzę, że szybko dojdzie Pani do siebie.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść ?
- Myślę, że pojutrze. Podamy kilka kroplówek na wzmocnienie i będzie dobrze.
- Dziękuję doktorze.

Lekarz wyszedł, rodzice chwilę jeszcze posiedzieli i poszli, że by dać mi i Zibiemu trochę prywatności. Usiadł blisko mnie na krzesełku i chwycił moją dłoń, po czym zaczął ją gładzić. Było mi tak przyjemnie.

- Skarbie, nie strasz mnie tak już, dobrze ?
- Postaram się - uśmiechnęłam się lekko do niego.
- To wszystko moja wina.
- Co ? O czym Ty mówisz ?
- Ta sytuacja we Włoszech, gdyby to się nie stało....
- Daj spokój, to ja wszystko opatrznie zrozumiałam.
- Ale...
- Zibi.. wszystko jest w porządku. Naprawdę.
- Cieszę się.

Nachylił się i mnie czule pocałował. Rany, jak ja kocham tego faceta... Nie zniosłabym, gdybym go straciła..

czwartek, 8 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 66

Z perspektywy Mileny :

Obudziłam się następnego dnia bardzo szczęśliwa. W końcu byłam w ramionach faceta, którego kochałam nad życie. Jednak jak to zwykle bywa moje szczęście nie trwało długo. Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa, spojrzałam na ekran : Bartek Kurek. Automatycznie serce zaczęło bić szybciej niż powinno. Nie wiedziałam czy od razu skasować czy może jednak najpierw przeczytać. W końcu postanowiłam przeczytać i to był chyba mój błąd. '' Nie mogę przestać o Tobie myśleć, to się nie może tak skończyć '' A ja głupia miałam nadzieję, że dał sobie spokój i zrozumiał, że nic z tego nie będzie, że NAS nigdy nie będzie. I co ja mam teraz zrobić ? Wstałam po cichu z łóżka, tak, żeby nie obudzić Michała i poszłam do kuchni. Co robić, co robić, co robić ? Przecież nie powiem o tym Michałowi, bo on należy do ciut za bardzo impulsywnych ludzi a ja nie chcę w tej chwili żadnych kłótni w kadrze. Długo obracałam w ręku telefon aż w końcu stwierdziłam, że zadzwonię. Odebrał bardzo szybko :

- Cześć, cieszę się, że dzwonisz.
- Bartek, myślałam, że sobie wszystko już wyjaśniliśmy i byłam przekonana, że to zrozumiałeś.
- Tak, ale to przemyślałem i.. ja tęsknię za Tobą.. bardzo. Nie potrafię przestać o Tobie myśleć - był taki słodki tym swoim wyznaniem. Przestań ! Jesteś z Michałem i to jego kochasz. 
- Bartek... Już Ci mówiłam.. ja.. kocham Michała, wróciliśmy do siebie.
- Wiem, ale proszę Cię, chcę się tylko z Tobą spotkać, porozmawiać. O nic więcej nie proszę.
- Tylko jedno spotkanie ?
- Tylko jedno, potem dam Ci spokój.
- W porządku. Pojutrze, przyjedź do mnie.
- Do Ciebie ?
- No do Żor, mówiłam Ci, że jesteśmy znów razem.
- Aha, nie no jasne, ok, rozumiem.
- Zadzwonię i powiem Ci gdzie się spotkamy.
- Będę czekał.

Chciałam się już rozłączyć, ale Bartek jeszcze powiedział :

- A.. Mila ...
- Tak ?
- Dziękuję. Że się zgodziłaś. To wiele dla mnie znaczy.
- Do zobaczenia Bartek.

Rozłączyłam się, bo bałam się do czego mnie ta rozmowa zaprowadzi. Sama nie wiem, czemu zgodziłam się z nim spotkać. Wiem, że nie powinnam, ale jakoś.. Bartek miał taki dziwny głos.. Wytłumaczę mu wszystko jeszcze raz, na spokojnie. Nie chcę go zranić, bo wciąż jest mi bardzo bliski, ale ja.. kocham Michała i to z nim chcę być. Chociaż.. rozmawiając z Bartkiem, znowu poczułam cząstkę tej chemii, która była między nami. I to jak nigdy nie potrafiłam mu się oprzeć, kiedy był blisko mnie. A co jeśli znów tak się stanie ? Znowu mnie podejdzie a ja mu ulegnę.. Wtedy mogłam sobie na to pozwolić, bo byliśmy z Michałem w takiej jakby separacji i technicznie rzecz biorąc go nie zdradziłam, ale teraz... nie mam prawa zbliżać się do Bartka. Moje głębokie rozmyślania przerwał czyjś pocałunek w szyję. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Miśka :

- Cześć skarbie.
- Hej Misiu.

Pocałowałam go chcąc zapomnieć o tym, o czym przed chwilą myślałam a Michał jak to Michał oczywiście pocałunek pogłębił. W końcu jednak oderwaliśmy się od siebie, bo zabrakło nam powietrza.

- Tak bardzo za Tobą tęskniłem.
- Ja też Misiek. Ja też.
- Teraz już wszystko będzie dobrze tak ?
- Zależy co masz na myśli ?
- Nas, wyjedziesz ze mną prawda ?
- Nie wiem Michał, ja muszę sobie to wszystko przemyśleć. Nie mogę Ci dać tak od razu odpowiedzi.
- Rozumiem kwiatuszku, ale pamiętaj, cokolwiek nie postanowisz wiedz, że zaakceptuję Twoją decyzję.
- Nawet jeśli będę chciała tu zostać ?
- Oczywiście, będę często przyjeżdżał jak będę miał wolne i tak samo Ty do mnie. Damy sobie radę. Nie pozwolę Ci drugi raz odejść. Za bardzo Cię kocham.
- Ja Ciebie też Misiek. Ja Ciebie też.

Przytulił mnie mocno do siebie. Kiedy Michał był przy mnie, nie miałam żadnych wątpliwości, pytanie co będzie jak będę sam na sam z Bartkiem ?

Z perspektywy Igły :

Kasia poszła do łazienki się ogarnąć a ja siedziałem na kanapie i oglądałem telewizję. W końcu chociaż przez małą chwilkę mogłem się poczuć szczęśliwy. Wiem, że to co robię jest złe i nie powinienem, ale ja.. kocham Kasię i nie mogę nic na to poradzić. Gdyby nie Dominika i Sebastian dawno bym się już rozstał z Iwoną, ale nie mogę zostawić dzieci. Kasia by mi na to nigdy nie pozwoliła. No i tak tkwię w tym chorym małżeństwie udając szczęśliwego męża. Nagle usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Odebrałem, nawet nie patrząc kto to :

- Słucham ?
- Cześć kochanie - IWONA
- Cześć - powiedziałem dość niepewnie i cicho, żeby przypadkiem Kasia nie usłyszała.
- Jak tam misja ? Udała się ?
- Myślę, że tak. Zostawiliśmy ich samych w domku, nikt nie przyszedł na skargę, że Milena pobiła Michała więc chyba jest w porządku.
- Cieszę się. Wracaj szybko, bo dzieci i ja tęsknimy za Tobą.
- Tak. Ja.. też tęsknię.

W tym momencie do pokoju weszła Kasia i popatrzyła na mnie swoimi smutnymi oczkami, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię :

- Iwonka, przepraszam, ale muszę kończyć. Zadzwonię potem.
- Ok, kocham Cię.
- Ja Ciebie też.

Rozłączyłem się i natychmiast pobiegłem za Kasią, która była w 2 pokoju i pakowała swoje rzeczy do walizki :

- Kasia, co ty wyprawiasz ?
- Pakuję się. Zawieź mnie proszę do domu.
- Daj spokój. Jutro wszyscy wracamy. Wytrzymaj ze mną ten jeden dzień.
- O co Ci tak w ogóle chodzi, co ? Po co Ty to wszystko robisz ? Uwodzisz mnie , nie zasłużyłam sobie na to, żeby tak cierpieć, wiesz ?

Chciała wstać i odejść, ale ja ją złapałem za rękę i mocno do siebie przytuliłem. Rzucała się i chciała mi się wyrwać krzycząc :

- Zostaw mnie, puszczaj.
- Nie chcę, żebyś cierpiała. Jesteś dla mnie zbyt ważna. Wiesz, że gdybym tylko mógł, rzuciłbym to wszystko w cholerę, bo to Ciebie kocham.

Podniosła swój zapłakany wzrok na mnie i spytała :

- Jak to.. jak to mnie kochasz ?
- Normalnie. I nawet nie wiesz ile bym dał, żeby móc być razem z Tobą. Żebyśmy mogli być razem szczęśliwi.
- Ale nie możemy.
- Nie możemy. Nie mogę zostawić Dominiki i Sebastiana. Przepraszam Cię.

Przytuliłem ją jeszcze mocniej do siebie a ona coraz bardziej płakała. To życie jest takie popieprzone. 

Z perspektywy Zbyszka :

Nagle Ania straciła przytomność. Szybko do niej podbiegłem i próbowałem ją obudzić :

- Ania. Ania skarbie, co się dzieje ? Kochanie, obudź się. Proszę.

Jednak ona wciąż była nieprzytomna, więc powiedziałem do jej rodziców :

- Niech państwo szybko dzwonią po pogotowie.
- Dzwoniłem, już jadą - odpowiedział jej tata.

Po kilku chwilach się pojawili. Tak strasznie się o nią bałem. Nie chciałem, nie mogłem jej teraz stracić. Spytałem czy mogę jechać z karetką, bo nie miałem tu swojego samochodu. Pozwolili dopiero, gdy powiedziałem, że jestem jej narzeczonym. Cóż.. trochę się zapędziłem ale co tam. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu. Zabrali Anię na badania a ja zostałem na korytarzu i czekałem. Niedługo potem zjawili się jej rodzice :

- Wie pan już coś ? - spytała mama Ani
- Proszę mi mówić po imieniu, jestem Zbyszek. Nie, dopiero zabrali ją na badania.
- Wybacz nam naszą reakcję. My po prostu.. martwimy się o naszą córkę i chcemy dla niej jak najlepiej, ale jeśli Ty ją kochasz a ona Ciebie to my to akceptujemy.
- Dziękuję państwu. To dla mnie wiele znaczy.

Po kilku minutach przyszła do nas pielęgniarka i powiedziała, że Ania się obudziła i że można już do niej wejść więc weszliśmy do jej sali. Usiadłem na jej łóżku i pocałowałem jej dłoń :

- Tak się bałem o Ciebie, nie strasz mnie już tak więcej.
- Postaram się.

Nagle otworzyły się drzwi i wszedł lekarz............