sobota, 10 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 67

Z perspektywy Mileny :

Nasz krótki urlop dobiegł końca i trzeba było wrócić do trudnej, szarej rzeczywistości. Michał wrócił do Spały trenować a ja pojechałam do Żor do naszego mieszkania. Muszę w końcu porozmawiać z Bartkiem. On mi wcale nie ułatwia wysyłając mi ciągle smsy jak bardzo za mną tęskni, itp. Naprawdę jest mi bardzo bliski i nie darowałabym sobie, gdybym go skrzywdziła ale my nigdy nie będziemy razem. Jedna jego wiadomość znów wszystko rozgrzebała a byłam święcie przekonana, że wyleczyłam się z tego zauroczenia nim. A teraz.. teraz znów łapię się na tym, że często o nim myślę i w ogóle. Wysłałam mu smsa, żeby przyjechał. Chcę mieć już za sobą tą rozmowę i uwolnić swoją głowę od Bartosza Kurka. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam w lustro, żeby sprawdzić jak wyglądam ( w sumie nie wiem po co, no ale... ) po czym poszłam otworzyć. Za drzwiami stał oczywiście Kurek. Miał na sobie krótkie spodenki i t- shirt, który uwidaczniał jego warstwę mięśni. Wyglądał tak strasznie przystojnie. Dość, ogarnij się :

- Cześć.
- Cześć, wejdź do środka.
- Dziękuję.

Wszedł do przedpokoju i wyjął zza pleców różę.

- Proszę, to dla Ciebie.
- Dziękuję, ale nie musiałeś.
- Wiem, ale chciałem.
- Dziękuję. To co ? Chodźmy do salonu.
- Ok.

Przeszliśmy oboje do pomieszczenia obok i usiedliśmy na kanapie. Przez chwilę panowała dość niezręczna cisza więc postanowiłam ją przerwać:

- Bartek, chciałeś koniecznie ze mną porozmawiać.
- Tak wiem i ja.. miałem już nawet w głowie ułożone co chcę Ci powiedzieć.Ale kiedy Cię zobaczyłem, w tej sukience...Czuję się jakbym zapomniał języka w gębie. Wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję, ale ja...

Chciałam powiedzieć coś jeszcze jednak Bartek przysunął się do mnie bardzo blisko. Zaczął powoli sunąć dłonią po moim odsłoniętym ramieniu a ja znów zaczęłam mieć ciarki na całym ciele.

- Bartek, proszę Cię. Przestań. Nie rób tak.
- Jak ? Nie wiem o co Ci chodzi.
- Doskonale wiesz i proszę, żebyś przestał.
- Wcale nie chcesz, żebym przestał. Widzę to po Twoich oczach. Czemu tak bardzo się przed tym bronisz ? Czemu nie chcesz się przyznać przed samą, że też coś do mnie czujesz ? Popatrz mi w oczy i powiedz, że się mylę.

Podniósł mój podbródek, tak, żebym spojrzała mu prosto w oczy. Już miałam się odezwać i powiedzieć, żeby sobie poszedł, kiedy on bez żadnego pytania wpił się w moje usta. Przez chwilę oddawałam jego pocałunki, jednak w porę się opamiętałam i gwałtownie się odsunęłam.

- O co chodzi ?
- Jak to o co chodzi ? Nie rozumiesz ? Już Ci mówiłam Bartek, nie możemy tego zrobić.
- Daj już spokój, wiem, że też tego chcesz.

I znów zaczął mnie całować. Próbowałam się wyrwać, ale Kurek był znacznie silniejszy ode mnie. Zaczynałam się go bać, bo był bardzo agresywny w stosunku do mnie. Szarpnął mnie, tak, że ja leżałam na kanapie a on wisiał nade mną. Chciał ściągnąć ze mnie moją sukienkę, ale wciąż mu się wyrywałam. Płakałam :

- Bartek, proszę. Nie rób tego. Zostaw mnie. Przyrzekam, że nic nie powiem Michałowi, tylko mnie zostaw.
- Zamknij się. Mam na Ciebie ochotę

I znów zaczął całować mnie, wyrywałam się tak mocno, jak tylko potrafiłam, kiedy nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi...

Z perspektywy Michała :

Wyjechałem już z Żor, kiedy przypomniało mi się, że nie wziąłem moich nakolanników z domu, więc musiałem się wrócić. Wszedłem na górę, otworzyłem drzwi i widok jaki tam zastałem zaparł mi dech w piersiach. Ten sukinsyn Kurek dobierał się do Mileny. Natychmiast podbiegłem tam i go odciągnąłem, po czym zacząłem go na ślepo okładać pięściami.

- Ty sukinsynie, jak mogłeś ? Zabiję Cię gnoju, słyszysz ? Zabiję.

Biłbym dalej, ale poczułem, że ktoś łapie mnie od tyłu i odciąga. Spojrzałem na Milę. Była cała zapłakana :

- Michał. Proszę.. Zostaw go.. Narobisz sobie tylko problemów. On nie jest tego wart.
- On musi dostać w ryj.
- Michał... - spojrzała na mnie tymi swoimi oczkami. Były teraz takie smutne i bez wyrazu.

Chwyciłem Kurka za fraki. Nie wiem skąd miałem tyle sił, w końcu był ode mnie większy, ale to chyba powaga sytuacji dodała mi animuszu. W każdym bądź razie, podniosłem go i wyrzuciłem za drzwi wcześniej tylko krzycząc :

- Wypieprzaj mi stąd i nigdy więcej nie zbliżaj się do nas a jak zobaczę Cię w pobliżu Mileny to nie ręczę za siebie i Cię zabije.

Zatrzasnąłem drzwi i natychmiast podbiegłem do Mili. Przytuliłem ją z całych sił do siebie a ona cały czas płakała. Byłem taki wściekły na Kurka, jak on mógł ją tak skrzywdzić ? Serce mi się krajało, kiedy ją widziałem w takim stanie. Usiedliśmy na kanapie. Milena ani na chwile się nie ruszyła, cały czas tylko płakała. Przez chwilę wydawało mi się, że zasnęła, więc chciałem wstać i zadzwonić do Stefana, że dzisiaj nie przyjadę, ale to ją natychmiast obudziło i znów zaczęła płakać :

- Nie Michał, proszę. Nie odchodź. Nie zostawiaj mnie.
- Cichutko skarbie. Jestem przy Tobie. Nigdzie się nie ruszam. Śpij spokojnie.

Ułożyliśmy się wygodnie na kanapie, Mila przytuliła się mocno do mnie i zasnęła.

Z perspektywy Kasi :

Urlop w Zakopanem był cudowny, jednak wszystko co piękne, szybko dobiega końca. Wróciłam do mojego życia - życia z Michałem. Wiem, że Igła mnie kocha. Wierzę mu, ale co z tego ? My nigdy nie będziemy razem. Przecież nie może zostawić Iwony a przede wszystkim dzieci. Postanowiłam zrobić Michałowi niespodziankę i poszłam go odwiedzić. Dał mi klucze do swojego mieszkania, więc najciszej jak tylko można otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Okazało się, że niestety Winiar był w domu. A ja miałam nadzieję, że może jest w sklepie, no ale nic.. Damy radę i tak. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że rozmawia z kimś przez telefon. Był bardzo zdenerwowany. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, no ale.. jakoś tak samo wyszło :

- Tak wiem, no ale co ja Ci poradzę ? To Ty miałaś się tym zająć. Ja swoją robotę zrobiłem. To moja wina, że zdjęcia go nie zniechęciły ? Ja zrobiłem to co miałem zrobić, żeby ich rozdzielić. Reszta należy do Ciebie Iwona.

Aż mi się słabo zrobiło, jak to usłyszałam. Iwona ? Postanowiłam się od razu ujawnić :

- Słucham ? Powiedz, że się przesłyszałam....

Z perspektywy Ani :

Lekarz miał bardzo dziwną minę i ciężko mi było cokolwiek z niej wywnioskować. Przez chwilę panowała cisza jednak w końcu się odezwał :

- Mam już Pani wyniki.
- Coś poważnego doktorze ? Błagam, niech pan już dłużej nie trzyma w niepewności. - powiedział Zbyszek.
- Spokojnie, nic złego się nie dzieje. Pani organizm jest po prostu osłabiony, przypuszczam, że miała Pani ostatnio dużo stresów, prawda ?
- No cóż.. Tak.. Trochę tego było.
- Będzie dobrze, musi Pani teraz dużo odpoczywać i się nie denerwować i sądzę, że szybko dojdzie Pani do siebie.
- A kiedy będę mogła stąd wyjść ?
- Myślę, że pojutrze. Podamy kilka kroplówek na wzmocnienie i będzie dobrze.
- Dziękuję doktorze.

Lekarz wyszedł, rodzice chwilę jeszcze posiedzieli i poszli, że by dać mi i Zibiemu trochę prywatności. Usiadł blisko mnie na krzesełku i chwycił moją dłoń, po czym zaczął ją gładzić. Było mi tak przyjemnie.

- Skarbie, nie strasz mnie tak już, dobrze ?
- Postaram się - uśmiechnęłam się lekko do niego.
- To wszystko moja wina.
- Co ? O czym Ty mówisz ?
- Ta sytuacja we Włoszech, gdyby to się nie stało....
- Daj spokój, to ja wszystko opatrznie zrozumiałam.
- Ale...
- Zibi.. wszystko jest w porządku. Naprawdę.
- Cieszę się.

Nachylił się i mnie czule pocałował. Rany, jak ja kocham tego faceta... Nie zniosłabym, gdybym go straciła..

1 komentarz: