Po 2 miesiącach z perspektywy Mileny :
Co się zmieniło w moim życiu ? Praktycznie wszystko. Nie udało mi się utrzymać ciąży, poroniłam. Nie mogę sobie już z tym wszystkim poradzić. Chłopaki zdobyli tytuł Mistrzów Świata a ja nie umiałam się z nimi tym cieszyć. Wiem, że Michał się stara, robi co może, żeby mnie wspierać na duchu, ale jego tu nie ma. Wyjechał do Ankary a ja zostałam tu sama z tym całym balastem na moim ciele. Na całe szczęście mam przy sobie Igłę, który mnie bardzo wspiera, no i przede wszystkim Bartka. Podpisał kontrakt z Resovią, dzięki czemu nie czuje się tak kompletnie osamotniona. Nie wiem co bym bez niego zrobiła, jest moim najlepszym przyjacielem. Krzysiek ma swoje problemy i nie chcę mu wszystkim zawracać głowy, a wiem, że Kurek zawsze mnie wysłucha. Tak było i teraz. Potrzebowałam porozmawiać z Bartkiem, więc poszłam do niego do domu. Zapukałam i po chwili otworzył :
- Hej, co Ty tu robisz ? Stało się coś ?
- Masz teraz czas ? Możemy chwilę porozmawiać ?
- No jasne, wiesz, że dla Ciebie zawsze mam czas. Zapraszam.
Weszłam do środka i usiadłam na kanapie a Bartek obok mnie :
- Wiedziałeś o tym, że Monika jest z Michałem w Ankarze ?
Bartek spuścił głowę na dół, więc doskonale wiedziałam jaka jest odpowiedź :
- Czyli, że tak. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś ?
- Nie chcieliśmy Cię martwić po prostu.
- My czyli kto ?
- No my z Michałem.
- Doprawdy ? A jaką ja mam pewność co on tam z nią robi, co ? Że nie sypia z nią, co ? Jak mu to udowodnię ? Nijak.
- Nie, zaczekaj, myślę, że przesadzasz. Monika go zmusiła. Dobra, może zmusiła to złe słowa, no ale poprosiła go, a wiesz jaki jest Misiek. Nie umie odmawiać. Poza tym, jeśli się okaże, że to jest naprawdę jego dziecko i coś mu się stało, bo nikt się Moniką nie zaopiekował to wiesz, że by sobie tego nie darował.
- No tak, w końcu już jedno dziecko stracił z mojej winy.
- Przestań, zabraniam Ci tak mówić. To nie była Twoja wina. Chodź tu do mnie.
Przysunął się do mnie i mocno mnie do siebie przytulił.
- Jak Ty się w ogóle trzymasz, co ?
- Kiepsko, nie mogę przestać się obwiniać. Może gdybym bardziej o siebie dbała....
- Słyszałaś, co mówiła lekarka tak ? Nie było już szansy uratowania Waszego dziecka, miało jakąś wrodzoną chorobę genetyczną, nawet gdyby się urodziło...
- Wiem Bartek, ale to było moje dziecko.... Moje dziecko...
I wtedy pękły wszystkie moje bariery i się najnormalniej w świecie rozpłakałam. Cały czas starałam się udawać przede wszystkimi silną i twardą, ale w końcu nie wytrzymałam. A Bartek był, kiedy potrzebowałam przyjaciela.
- Ci... No już.. Spokojnie... Jestem przy Tobie.. Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
- Jak może być dobrze Bartek ? Ja sobie nie radzę, staram się, ale już nie mam sił...
- Pomogę Ci to przetrwać. Serce mi się kraja jak płaczesz. Proszę, nie płacz już. Nie umiem CI nijak pomóc.
- Jesteś przy mnie i za to Ci dziękuję.
- Przecież wiesz, że będę. Od tego są przyjaciele, prawda ?
- Jesteś najlepszym przyjacielem.
Wtuliłam się w Bartka jeszcze mocniej. Potrzebowałam teraz takiego spokoju. Oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy przez chwilę w swoje oczy. Czułam jakieś takie przyciąganie w jego spojrzeniu. Nie chciałam zrobić jakiejś głupoty, ale jakoś tak nie potrafiłam się ruszyć, ani nic zrobić. Na szczęście w porę przyszedł ratunek w postaci mojego dzwoniącego telefonu, który zaczął dzwonić. Dlatego odsunęłam się od Bartka :
- Przepraszam...Muszę odebrać, to Igła, pewnie się martwi.
- Cały Krzysiek. Jasne, odbieraj.
Poszłam do kuchni i zaczęłam gadać, jednak tak naprawdę niewiele wiedziałam z tego, co Ignaczak do mnie mówił, bo myślami byłam przy tym, co się działo przed chwilą. Co ja chciałam zrobić ? Dlaczego się nie mogłam ruszyć ? No właśnie, nie mogłam - czy nie chciałam ? Zaczynam wariować...Nie wiem czemu czuję się cholernie dziwnie,moje serce bije tak jakby miało za chwilę wyskoczyć....
Z perspektywy Kasi :
Przez te 2 miesiące wydarzyło się w moim życiu bardzo dużo. Chciałam odejść od Krzyśka, nie mogłam pozwolić, żeby stracił kontakt z dzieciakami. Przecież kochał je najbardziej na świecie. Ale wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Pewnego dnia przyjechała do mnie Iwona. Zdziwiłam się bardzo, ale wpuściłam ją do domu :
- Chcę z Tobą porozmawiać.
- A o czym ?
- Rozmawiałam z Sebastianem i Dominiką i wytłumaczyłam im wszystko, oni tak naprawdę zawsze bardzo Cię lubili, po prostu robili to, co im kazałam. Ale nie będą już stawać między Wami, chcą szczęścia swojego taty.
- Zaraz, bo czegoś tu nie rozumiem. Chce Pani powiedzieć, że daje nam Pani swoje błogosławieństwo ?
- Tak.
- Dlaczego ? Przecież mnie Pani nienawidzi.
- To jest tak, że Cię nienawidzę. Ja po prostu bałam się zostać sama z dziećmi. A teraz....
Spuściła głowę lekko zawstydzona a ja już czułam o co chodzi :
- Zakochała się Pani ?
- Jeszcze nie chcę zapeszać, ale mam nadzieję, że znalazłam kogoś na całe życie. Dlatego chcę, żeby Krzysiek również był szczęśliwy.
Podała mi rękę a ja zadowolona uścisnęłam ją. Czułam, że teraz może być już tylko lepiej. Jak tylko Iwona wyszła natychmiast zadzwoniłam do Krzyśka, żeby do mnie przyszedł. Zdziwił się, ale powiedział, że będzie jak najszybciej. I tak też się stało. Usłyszałam dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć i stał tam Igła :
- Coś się stało ?
- Wejdź .
Weszliśmy do środka. Igła patrzył na mnie przerażony, tak jakbym miała mu za chwilę przekazać wyrok egzekucji.
- Była u mnie Iwona.
- Za chwilę jej nawtykam, powiedziałem, żeby nie wtrącała się w nasze sprawy.
- Krzysiek, uspokój się. Iwona powiedziała, że rozmawiała z dzieciakami i one już nie wymagają od Ciebie, żebyśmy się rozstali.
- Jak to ? Nie, nie wierzę. To jakaś jej kolejna sztuczka.
- Tym razem to nie jest sztuczka.
- Skąd wiesz ?
- Ona... ona się zakochała.
- Słucham ? Nie nie wierzę w to, skąd wiesz, że nie ściemnia ?
- Bo to czuję, poza tym.. Ona się rumieniła, kiedy o nim mówiła. Wiem, że była szczera.
- No to w takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak tylko cieszyć się.
- Owszem.
Podszedł do mnie bliżej i pocałował mnie a ja z wielką przyjemnością ten pocałunek odwzajemniłam. Wiedziałam, że teraz może być już tylko lepiej i że w końcu będziemy szczęśliwi.
Z perspektywy Ani :
Po 2 miesiącach - okazało się, że Zbyszek miał dla mnie cudowną niespodziankę. Wrócił do PlusLigi, do Jastrzębskiego Węgla. Cholernie się cieszyłam, że będę go miała przy sobie. Jednak wciąż był jakiś dziwny, tak jakby coś przede mną ukrywał. Poza tym bardzo unikał Fabiana, kiedy tylko się spotykali to Fabian mordował wzrokiem Zbyszka, ale żaden nie chciał mi powiedzieć o co chodzi . Raz niechcący przeczytałam smsa, którego dostał od Fabiana i już wtedy kompletnie nie wiedziałam o co chodzi, ale postanowiłam się tego dowiedzieć :
- Cześć Fabian.
- Cześć , co tam słychać ?
- Znalazłbyś dzisiaj dla mnie chwilę ? Chciałabym z Tobą porozmawiać.
- Brzmisz bardzo poważnie, stało się coś ?
- Mam nadzieję, że nie, ale wolałabym żebyś to Ty mi powiedział.
- No teraz to już mnie kompletnie zaskoczyłaś. No to o której możesz się spotkać ?
- Ja się do Ciebie dostosuje.
- Wpadniesz do nas po treningu ? Pójdziemy na spacer i pogadamy.
- Ok, to do zobaczenia.
- No pa.
Rozłączyłam się i poszłam się przyszykować na uczelnię. Miałam nadzieję, że te zajęcia miną bardzo szybko i że w końcu dowiem się całej prawdy od Fabiana. W końcu się to stało. Czym prędzej pobiegłam na przystanek, wsiadłam do autobusu i pojechałam pod halę Podpromie, gdzie Fabian już na mnie czekał :
- Przepraszam, długo czekasz ?
- Nie, niedawno skończyliśmy. Idziemy na ten spacer ?
- Tak, chodźmy.
Poszliśmy w stronę parku. Długo żadne z nas się nie odzywało, ale w końcu musiałam zapytać:
- Fabian, co się stało między Tobą a Zbyszkiem ?
- Ania, już Ci mówiłem, że nic.
- Nie kłam, czytałam smsa od Ciebie do Zbyszka. O czym nie mam prawa się dowiedzieć, co ?
Spojrzał na mnie przerażony, ale wciąż odpowiadała mi głucha cisza :
- Fabian, powiedz mi w końcu prawdę, co takiego się stało o czym nie powinnam się dowiedzieć ?
Przepraszam za tak długi okres bez rozdziału, ale w tej chwili wszystkie siły rzucam na pracę licencjacką, ale każdemu należy się mała przerwa - więc o to i rozdział :) Następny pojawi się w miarę możliwości jak najszybciej.