Z perspektywy Mileny :
Ja już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Czy to faktycznie ze mną jest coś nie tak, że nie podoba mi się to, że z moim facetem mieszka jego była, która w dodatku jest z nim najprawdopodobniej w ciąży ? Czy to naprawdę jest takie dziwne ? Nie mogę się przez to dogadać z Michałem, bo on uważa, że to przecież nic takiego a ja po prostu robię z igły widły. Kiedy rzucił mi tym tekstem po prostu się rozłączyłam. Nie dam robić z siebie idiotki. Co to to nie. Jednak była jeszcze jedna myśl, która spędzała mi sen z powiek a mianowicie to, co się stało a raczej się nie stało u Bartka w domu. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Przez ułamek sekundy czułam się tak jak wtedy, kiedy coś nas łączyło, jakbym znów była przez niego zahipnotyzowana. Co gorsza wiem, że gdyby telefon nie zadzwonił to pewnie bym się nie odsunęła i doszłoby między nami do pocałunku. I znów przez Bartka mam mętlik w głowie, bo czuję się jakby lekko... nawet nie wiem w sumie jak nazwać to uczucie.. Rozczarowana ? Tak, to chyba dobre słowo. Choć nie powinno. Po raz kolejny pcham się w jakąś chorą sytuację. Ale ja mam chyba dar do piętrzenia przed sobą problemów. Tęsknię za Bartkiem i chciałabym go zobaczyć, ale nie chcę mu robić jakichś nadziei a sama nie chcę zrobić jakiejś głupoty. Bo wiem, że kiedy będzie blisko mnie to moje serce będzie kłóciło się z rozumem i nie wiem kto wyjdzie zwycięsko z tej batalii. Kiedy tak rozmyślałam nad tym wszystkim usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć a tam oczywiście stał kto ? Szanowny Pan Kurek :
- Co Ty tu robisz Bartek ?
- Przyszedłem sprawdzić co u Ciebie. Mogę wejść ?
- Tak, jasne.
Otworzyłam mu szerzej drzwi i zaprosiłam do środka, choć wiedziałam, że popełniam błąd i będę tego potem żałowała. Ale niestety nie posłuchałam głosu rozsądku. Weszliśmy do salonu a Bartek usiadł na kanapie i powiedział :
- Wszystko w porządku ?
- Tak, jasne. Czemu pytasz ?
- Bo wyglądasz jakby coś Cię niepokoiło. Poza tym unikasz mnie ostatnio.
- Ja ? Nie, coś Ty. Wydaje Ci się.
- No proszę Cię. Znam Cię. Mów, co się dzieje. Jestem Twoim przyjacielem i chcę Ci pomóc.
- W tym mi chyba akurat nie możesz pomóc.
Podeszłam do okna i zaczęłam patrzeć na krajobraz a po chwili poczułam jak Bartek kładzie mi ręce na ramiona i mówi :
- Czemu ? Co się dzieje ? Ktoś Cię skrzywdził ?
- To raczej ja boję się, że kogoś skrzywdzę.
- Ty ? Chyba żartujesz. Powiedz mi o co chodzi, proszę. Martwię się o Ciebie.
- Chcesz, żebym Ci powiedziała ? Dobrze, powiem.
Odwróciłam się do niego, spojrzałam prosto w oczy i zaczęłam mówić :
- Ja... pogubiłam się w swoim życiu. Nie jestem już pewna niczego, nawet swojej przyszłości.
- Znowu pokłóciłaś się z Michałem ?
- Nawet nie wiem czy to można nazwać kłótnią. No pomyśl sam, przy mnie już nic go nie trzyma a jeśli się okaże, że dziecko, które Monika urodzi jest jego to nic nie będzie stało na przeszkodzie, żeby stworzyli razem szczęśliwą rodzinę. Ja pójdę w odstawkę, widzisz - już nawet razem zamieszkali.
- Słuchaj, mówiłem Ci, że Monika go zmusiła, poza tym - on Cię kocha. Serio.
- Czemu Ty go tak bronisz, co ? Mógłbyś spokojnie wykorzystać okazję, widzisz w jakim jestem stanie.
- Wiem, widzę. Ale nie chcę Cię wykorzystywać, przecież wiesz. Zależy mi na Tobie i nie chcę, żebyś cierpiała. Ale jeśli okaże się, że masz rację i Michał coś tam z tą Moniką to jako pierwszy mu wpieprzę.
- Dziękuję Bartuś. Kochany jesteś.
Przytuliłam się mocno do niego, a Bartek powiedział :
- Zawsze będę przy Tobie, bez względu na to kim dla siebie będziemy. Czy będziemy przyjaciółmi, czy może jeszcze kiedyś w przyszłości będzie nam dane być kimś więcej - zawsze będę Cię wspierał. Zawsze.
- Dziękuję.
Odsunęłam się od niego, a wtedy znów zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć a to, kogo tam zobaczyłam okropnie mnie zdziwiło ..........
Z perspektywy Igły :
Naprawdę cieszyłem się, kiedy Kasia powiedziała mi, że Iwona odpuści i nie będzie buntować dzieciaków przeciwko mnie i Kasi, ale w głębi serca coś mi jednak nie pasowało. Bałem się, że to tylko jakaś zmyłka, podpucha i że nagle, kiedy się będziemy najmniej spodziewać puści jakąś bombę i wszystko zepsuje, dlatego postanowiłem do niej pojechać i sam wybadam sytuację. Plus oczywiście spotkam się z dzieciakami. Podjechałem pod mój były dom i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzyła mi zdziwiona Iwona :
- Krzysiek, co Ty tutaj robisz ?
- Przyjechałem z Tobą porozmawiać. Mogę wejść ?
- Tak, proszę.
Przepuściła mnie w drzwiach, więc poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. :
- Dzieciaki są w domu ?
- Nie, są u mojej mamy.
- A dlaczego ?
- No bo... bo ja...
- Czekaj... umówiłaś się z kimś, prawda ?
- Nawet jeśli, to co ? Masz z tym jakiś problem Krzysiek ?
- Ja ? Nie, no skąd.Chciałem po prostu... Chciałem się przekonać na własne oczy o tym, co Kasia mówiła. Ale chyba naprawdę miała rację. Zachowujesz się inaczej. Jesteś szczęśliwa.
- Tak. Jestem.
- To dobrze. Ja naprawdę Iwonka życzę Ci jak najlepiej i chcę, żeby ułożyło Ci się w życiu.
- Dzięki Krzysiek.
Przytuliłem ją do siebie. Czułem, że teraz będzie już tylko lepiej i że to jest wielki przełom w naszych relacjach :
- No to opowiadaj, kto to jest ? Znam go ?
- Nie, poznaliśmy się niedawno przypadkiem.
- Uuu.. A będzie z tego coś więcej ?
- Przestań Krzysiek.
- No co ? Chcę wiedzieć.
- Za wcześnie, żeby cokolwiek prorokować, chcę do wszystkiego dojść powoli i spokojnie. Nie chcę znów się sparzyć.
Spuściłem wtedy wzrok na dół, bo poczułem się trochę niezręcznie. Wiedziałem, że to o mnie mówiła i poczułem spore wyrzuty sumienia. W sumie nigdy nie myślałem o tym, że ją zraniłem. Zawsze myślałem o sobie i Kasi, ale przecież Iwona też ma swoje uczucia. A ja ją skrzywdziłem :
- Ej, co tak zamilkłeś ?
- Przepraszam Cię.
- Słucham ?
- Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do mnie jak bardzo Cię skrzywdziłem. Myślałem tylko o sobie i swoim szczęściu...
- Krzysiek, proszę Cię, nie wracajmy już do tego.
- Ale ja...
- Zapomnijmy już o tym. Oboje zaczynamy nowe życie i dla dobra naszych dzieci chciałabym, abyśmy żyli w zgodzie.
- Ja też bym tego bardzo chciał.
Teraz jestem pewien, że w moim życiu w końcu zagości spokój.
Z perspektywy Fabiana :
Ania patrzyła na mnie tą swoją groźną miną a ja kompletnie nie wiedziałem co robić. Z jednej strony miałem ochotę powiedzieć jej prawdę, bo nie miałem już siły patrzeć na to jak ten kretyn Bartman ją oszukuje ale z 2, dałem mu słowo, że pozwolę mu samemu to załatwić a jestem człowiekiem honorowym i zawsze dotrzymuje danej obietnicy. Nawet jeśli złożyłem ją kompletnemu palantowi.
- Ania, naprawdę nie wiem o czym mówisz.
- Widziałam smsa od Ciebie, pisaliście o czymś, o czym nie powinnam się dowiedzieć. Jesteś moim przyjacielem więc pytam Cię o co chodzi.
- Mała, słuchaj. To są sprawy Zbyszka, ja naprawdę nie chcę się w to wtrącać. Obiecał, że w odpowiednim czasie Ci wszystko wyjaśni, więc na pewno tak będzie. Musisz się tylko uzbroić w cierpliwość.
- Kiedy Ty wiesz, że ja bardzo nie lubię czekać i denerwuje mnie jak ukrywacie przede mną jakieś rzeczy.
- Nie denerwuj się tak, bo Ci ta żyłka na czole pęknie.
Zaśmiałem się a ona uderzyła mnie mocno w ramię. Musiałem jakoś rozładować atmosferę i odwrócić jej uwagę, bo jeszcze chwila i wszystko bym jej powiedział, a tego przecież nie mogłem zrobić. Pochodziliśmy jeszcze trochę po parku, a potem odprowadziłem Anię do domu i sam wróciłem do siebie. Kiedy wszedłem do środka Monia stała przy kuchence i gotowała coś :
- Hej skarbie.
- Hej, gdzie tak długo byłeś ?
- Przepraszam, zagadałem się z Anią.
- Wszystko w porządku ? Wyglądasz jakbyś się czymś martwił.
- Ania żądała ode mnie, żebym jej powiedział co ukrywa Zbyszek.
- I powiedziałeś ?
- Skąd. Ale mam już dość tego, że Bartman miesza nas do swoich spraw. Powinien mieć choć trochę jaj i przyznać się do tego, co zrobił.
- Fabian, a może my to wszystko po prostu źle interpretujemy ?
- Widziałaś te zdjęcia ?
- No widziałam.
- Więc sama widzisz, że tutaj nie ma czego interpretować. Zaraz do niego zadzwonię i powiem mu, że albo sam to zrobi albo ja to zrobię. Dzisiaj.
Wkurzyłem się i postanowiłem to zakończyć.