niedziela, 20 września 2015

ROZDZIAŁ 97

Z perspektywy Mileny :

Ocknęłam się w pokoju, jednak nie był to mój pokój. Próbowałam się trochę rozejrzeć, jednak zaraz usłyszałam głos :

- Na razie się nie ruszaj. Powolutku.

Po chwili podszedł do mnie doktor Sokal i pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej.

- Co się stało ?
- Straciłaś przytomność. Chłopcy się o Ciebie bardzo martwią, zwłaszcza Michał i Bartek.
- Michał ?
- No tak. Czemu się dziwisz ?
- Tak sobie, to .. to nie ważne.
- Zawołać ich tutaj ?
- Nie, jakby Pan doktor mógł to na razie nie. Chciałabym teraz odpocząć. A z nimi to mi się na pewno nie uda.
- Rozumiem. Ale coś się stało ? Może chcesz ze mną porozmawiać ? Wiem, że nie znamy się za dobrze, ale czasem lepiej jest się wyżalić obcej osobie.
- Ja się tylko trochę zdenerwowałam, bo zobaczyłam Michała z Moniką.
- Z Moniką ? Jego byłą ?
- Tak. A nie powiedział mi o tym więc sam Pan rozumie moją reakcję.
- Rozumiem, ale myślę a w zasadzie jestem pewien, że nie masz się czym przejmować. Kogo jak kogo ale Michała znam naprawdę dobrze i wiem, że naprawdę Cię bardzo kocha i nigdy by Cię nie skrzywdził.
- Tak Pan myśli ?
- No pewnie. To co ? Porozmawiasz z nim ? Zawołać go ?
- No nie wiem.
- Daj mu szansę, naprawdę.
- Dobrze, niech go Pan zawoła.
- Super, już po niego idę. Wierzę, że się na nim nie zawiedziesz. Zwłaszcza teraz.
- Dziękuję doktorze. Ja też mam taką nadzieję.

Doktor Sokal wyszedł a ja zostałam z natłokiem dręczących mnie myśli. Może ja na wszystko reaguje zbyt impulsywnie ? Może powinnam okazać Michałowi więcej zaufania ? A co jeśli Michał gra na dwa fronty i popełniam największy błąd mojego życia dając mu szansę ? Nie, to niemożliwe. Zdążyłam już poznać Michała, wiem, że nie jest taki, że nie zrobiłby mi takiego świństwa. Ale czy na pewno ?

Z perspektywy Michała :

Doktor miał tak poważną minę, że bałem się że stało się coś bardzo złego z Mileną albo nie daj Boże z dzieckiem. Ale sam bałem się zapytać a i on nie kwapił się, żeby coś powiedzieć, dlatego to Kurek przerwał tą ciszę.

- No powie Pan coś wreszcie doktorze ? Co z nią ?
- Wszystko w porządku. Za mocno się zdenerwowała a w jej stanie to absolutnie zakazane. A to Twoja wina Michał, wiesz ?
- Wiem doktorze. Nie musi mnie jeszcze Pan dobijać.
- Ja Cię nie dobijam. Staram się Ci tylko uświadomić, że jesteś teraz odpowiedzialny nie tylko za siebie, wiesz ?
- Wiem, doskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale ja przysięgam, że nic złego nie zrobiłem.
- Oby, bo poręczyłem za Ciebie. Możesz do niej wejść.
- Naprawdę ?
- Tak, Milena się zgodziła.
- Dziękuję doktorze. Bardzo Panu dziękuję.

Uścisnąłem mu dłoń i bardzo szybko wszedłem do pomieszczenia, z którego kilka minut wcześniej wyszedł lekarz. Milena leżała na kozetce. Miała twarz zwróconą w stronę okna, wiedziałem, że się nad czymś zastanawia. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku obok i chwyciłem ją za rękę. Wtedy dopiero na mnie spojrzała :

- Kochanie, nawet nie wiesz jak się o Was martwiłem. Jak się czujesz ?
- Lepiej.
- To cudownie. Nie zniósłbym, gdyby Wam się coś stało.

Jednak ona nic nie odpowiedziała, tylko znów odwróciła twarz w stronę okna więc to ja zacząłem rozmowę :

- Kochanie, ja...
- Co ona tu robiła ?
- Przyszła tylko ze mną porozmawiać, naprawdę.
- Więc czemu mi o tym nie powiedziałeś ? Czemu zrobiłeś z tego taki sekret ?
- Bo wiedziałem, że właśnie tak zareagujesz. Wiedziałem, że się będziesz złościć a wiesz, że w Twoim stanie nie wolno. Skarbie, proszę Cię. Zaufaj mi.

Zmusiłem ją, żeby na mnie spojrzała. Miała taki nieodgadniony wyraz twarzy i cholernie się bałem co tam jej siedzi w tej głowie. Jednak po chwili się odezwała :

- Ufam Ci Michał. Przepraszam Cię.
- Daj spokój. Nie przepraszaj. To naturalne, że się wkurzyłaś. Ja też się wkurzałem o Bartka i będę się wkurzał o każdego, kto będzie się wokół Ciebie kręcił, bo jesteś moja i tylko moja. Pamiętaj o tym.

Nachyliłem się nad nią i ją pocałowałem. Ona oczywiście pocałunek odwzajemniła a ja chciałem go jeszcze bardziej pogłębić, jednak Milena odsunęła się ode mnie i powiedziała :

- Misiu, nie zapędziłeś się za bardzo ? Nie jesteśmy u siebie.
- Kocham Cię skarbie.
- Ja też Cię kocham.
- Chodź, pomogę Ci wstać i wyjdziemy, bo tam Kurek już pewnie od zmysłów odchodzi.
- O matko, kompletnie zapomniałam o Bartku. Gdyby go tam nie było to....
- Oboje mu zaraz podziękujemy.

Pomogłem Milenie wstać i wolnym krokiem wyszliśmy na korytarz, gdzie od razu doskoczył do nas Kurek. Oczywiście musiał dużo pogadać, jak to on ale potem w końcu znaleźliśmy się sami u siebie.

Z perspektywy Kasi :

Wyszłam z pokoju jak najszybciej, żeby ukryć łzy w moich oczach. Nie mogłam pozwolić, żeby Krzysiek je zobaczył. Kiedy znalazłam się już na zewnątrz usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Jak on mógł coś takiego powiedzieć ? Czy dałam mu do tego jakieś powody ? Nie, ja naprawdę go kocham,a on posądza mnie o coś takiego. Może pośpieszyłam się z tym wszystkim ? Teraz pewnie karma do mnie wraca, za to, że rozbiłam czyjąś rodzinę. Nagle poczułam, że ktoś obok mnie siada. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Michała, który spytał :

- Mogę się dosiąść ?
- Pewnie.

Po chwili już był obok mnie i powiedział :

- Kasia, bardzo Cię przepraszam, że narobiłem Ci kłopotów z Krzyśkiem. Jeśli tylko chcesz to ja z nim pogadam i wszystko mu wyjaśnię.
- Nie, daj spokój. On tylko swoim zachowaniem pokazał jak bardzo mi nie ufa a ja nie mam zamiaru mu się z niczego tłumaczyć. W końcu nie robiliśmy nic złego.
- Więc dlaczego płaczesz ?
- To chyba... z bezsilności. I z żalu. Nie miałam pojęcia, że Krzysiek tak nerwowo zareaguje.
- Wiesz, chyba lepiej będzie jak nie będę się do Ciebie zbliżał. Nie chcę zrobić Ci jeszcze większych problemów i żebyś znów przeze mnie cierpiała.
- Winiar, nie zrobiłeś teraz nic złego i to nie przez Ciebie cierpię. A ja jestem osobą niezależną i nie pozwolę, żeby ktoś mi mówił z kim się mogę przyjaźnić a z kim nie mogę. Nawet Krzysiek.
- Podziwiam Cię. Jeszcze przed chwilą miałaś doła a teraz....
- To dzięki Tobie. Podniosłeś mnie na duchu.
- W końcu od tego są przyjaciele, no nie ?

Uśmiechnęłam się do niego i pod wpływem impulsu przytuliłam się do niego a to mnie jeszcze bardziej uspokoiło. Wiedziałam, że mam w Michale prawdziwe wsparcie i niezależnie od tego, co Krzysiek sobie będzie myślał, nie zrezygnuję z tej przyjaźni.

Z perspektywy Zbyszka :

Obudziłem się jeszcze przed Anią. Spojrzałem na nią, była taka śliczna i bezbronna, kiedy spała. Nie mogę jej stracić, choćby nie wiem co. Wiem, że nic złego nie zrobiłem ale nie wiem co jest na tych cholernych zdjęciach a Fabian z Moniką mogli je jakoś przerobić. Byłem w kropce. Wstałem przed nią, bo musiałem to wszystko przemyśleć. Poszedłem do kuchni a tam niespodziewanie była już mama Ani. Kurcze....

- Dzień dobry Pani.
- Witaj Zbyszku. Proszę, tu są kanapki dla Ciebie i Ani.
- Dziękuję, ale nie musiała sb Pani robić kłopotu. Przecież bym sam sobie zrobił.
- A daj spokój, jaki to niby kłopot ? Jedźcie, na zdrowie. A Ania jeszcze śpi czy też już wstała ?
- Nie, Ania jeszcze śpi. Ja wstałem, bo muszę coś przemyśleć.
- W takim razie nie będę Ci przeszkadzać.

I chciała wyjść, ale ją zatrzymałem i powiedziałem :

- Nie no, niech Pani nie żartuje. To Pani dom.
- Ale Ty jesteś naszym gościem.
- Proszę, niech Pan usiądzie ze mną. Będzie mi bardzo miło, jeśli dotrzyma mi Pani towarzystwa.
- Naprawdę ?
- Tak.
- No dobrze.

Usiadła naprzeciwko mnie i zaczęliśmy jeść, jednak po chwili się odezwała :

- Zbyszek, proszę wybacz mi moją ciekawość i wścibskość, ale czy wszystko w porządku ?
- Tak, pewnie. Czemu ?
- Jesteś jakiś zamyślony i przygnębiony. Widzę, że coś się stało.
- Nie, znaczy... ja mam pewien problem, ale... nie chcę o nim mówić Ani.
- Dlaczego ?
- Nie chcę jej niepotrzebnie denerwować. To moja sprawa i sam ją muszę załatwić.
- Pamiętaj, że cokolwiek by to nie było Ania Ci zawsze pomoże i Cię wesprze, bo Cię bardzo kocha.
- Wiem o tym. Ja też ją bardzo kocham. I dziękuję Pani. Bardzo dużo dla mnie znaczą Pani słowa, naprawdę.

Chciałem coś jeszcze powiedzieć, jednak w tym momencie do kuchni weszła Ania, taka niewyspana wyglądała okropnie uroczo :

- A co Wy tak wcześnie wstaliście, co ? To jakaś zmowa ?
- Tak, namawiamy się jak wcisnąć w Ciebie coś poza tymi Twoimi płatkami.
- Dokładnie, Zbyszek ma rację.
- Mamo, daj już spokój, rozmawiałyśmy już na ten temat i czy możemy już do niego nie wracać ?
- No dobrze skarbie, jak chcesz.
- Dziękuję.

Usiadła obok mnie i wspólnie zjedliśmy śniadanie w bardzo miłej atmosferze.









Dzięki, dzięki, dzięki za komentarze, dają ogromnego kopa do dalszego pisania a więc o to i jestem :D

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział ;)
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny *,*
    Ale wystraszyłaś mnie l :O

    OdpowiedzUsuń
  3. super czekam na kolejny i zapraszam do Siebie na 11 http://mojprzyjacielnazwasze.blogspot.com/2015/09/11.html

    OdpowiedzUsuń